wtorek, 3 maja 2016

Rozdział 9

 "Sny są prawdziwe, dopóki trwają, a czyż my 

nie żyjemy w snach? "


Muzyka

Rozejrzałam się po mojej nowej celi, która wyglądała identycznie do poprzedniej, czyli ściany niegdyś białe, dzisiaj szare w niektórych miejscach farba zaczęła odpadać. Łóżko, a raczej prycza, na której mam spać z metalowym obramowaniem i twardym materacem, na którym leżały dwa w miare ciepłe koce oraz poduszka. Po drugiej stronie pomieszczenia znajdował się zlew z małym lusterkiem, by móc się rano umyć. Trzymają nas w złych warunkach, choć lepsze to niż nic, bywało gorzej.
'-Kath! Dlaczego twoja cela jest cała spalona? I co tu robisz?'
-Oto mój dom przez najbliższy czas.-powiedziałam sama do siebie
-Kath! Dlaczego twoja cela jest cała spalona? I co tu robisz?- usłyszałam za sobą głos.
Podskoczyłam wystraszona. Odwróciłam się, a za mną stał Nath z skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami.
-Boże... Nath, wystraszyłeś mnie!-powiedziałam.
-Odpowiesz na moje pytanie?-zapytał
-Moja stara cela została spalona przeze mnie.. W sumie przez moją nową moc, dlatego przydzielili mi tą.-powiedziałam.
-Jak to nową moc?-zapytał-Mów wszystko ze szczegółami!
-Więc leżałam sobie na łóżku w starej celi i się nudziłam. Bawiłam się rękoma. Gdy otworzyłam rękę i ona płonęła, nic mnie nie bolało ani nic, no i płomień wymknął mi się spod kontroli i łóżko się zaczęło palić. Wybuchnął pożar, drzwi się zacięły i nie mogłam wyjść.-spojrzałam na przerażonego Nathan'a-Już myślałam, że to koniec, kiedy ktoś wyważył drzwi i mnie wyniósł, straciłam przytomność. Gdy się obudziłam zobaczyłam, że obok mnie siedzi zamyślony Louis, opowiedział mi, że wraz z Liam'em wyważyli drzwi i Liam zaczął gasić pożar, a On mnie wyniósł. Potem okazało się, że musieli mi dać cele w tym sektorze, bo na moim nie było pustych miejsc.-powiedziałam, widziałam ulgę na jego twarzy, że nic mi nie jest-I zgadnij kto jest moim sąsiadem...
-Kto?
-Louis.-odpowiedziałam, a on spojrzał na mnie zaskoczony
-Ale jak to?-zapytał-Przecież on jest na oddziale C6.
-No i właśnie na tym oddziale była jedyna wolna cela.-odpowiedziałam mu
-Boże, Kath przecież na tym oddziale są najniebezpieczniejsi pacjenci szpitala. Co jeżeli coś Ci się stanie?-zapytał
-Nathan, od czego jest Liam?-zapytałam-Ma mnie pilnować, żebym nic nie zrobiła głupiego, ani żeby ktoś mi krzywdy nie zrobił.-powiedziałam pewna siebie-Po za tym dobrze wiesz jakie są moje umiejętności.
-Wiem, i to mnie najbardziej martwi... po za tym nie potrafisz jeszcze zapanować nad ogniem, a to dopiero początek.-powiedział
-Nie martw się.-podeszłam do niego-Nic mi nie będzie.-powiedziałam i się do niego przytuliłam.
Tak mi tego brakowało. Bliskości przyjaciela, bliskości kogoś bliskiego, najważniejszej osoby twojego życia. Lekko się od niego odsunęłam i spojrzałam w jego piękne szaro-niebieskie oczy. Odległość między naszymi twarzami z sekundy na sekundę była coraz mniejsza, aż w końcu nasze usta się zetknęły. Nath delikatnie musnął moje usta, chyba bojąc się odtrącenia. Splotłam swoje dłonie na jego szyi i przyciągnęłam go bliżej, pogłębiając pocałunek. Z delikatnego, zaczął zmieniać się w namiętny, aż w końcu oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza.
-Przepraszam.-wyszeptałam-Nie wiem co we mnie wstąpiło..-powiedziałam i spojrzałam na niego-Nie chce nic między nami zmieniać. Boje się, że Cię stracę, a ja nie chce stracić najważniejszej osoby w moim życiu. Nie wiem co się ze mną stanie, jeżeli Cię zabraknie.
-Nie masz za co przepraszać. Rozumiem Cię. Kate, nigdy mnie dla Ciebie nie zabraknie... Słuchaj, kocham Cię i to bardzo mocno, nie dałbym rady bez Ciebie żyć. Wiem, że ty nie odwzajemniasz moich uczuć i szczerze mówiąc, trochę mnie to boli, ale chce żebyś była szczęśliwa.-powiedział-A z drugiej strony jak to wygląda? Zakochany demon.-zaśmiał się, a ja nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.
-Kocham Cię, Nath. Jesteś dla mnie jak brat, wiem, że chciałbyś czegoś więcej, ale nie potrafię. Przepraszam.-przytuliłam go
-Katherine, przestań mnie przepraszać!- powiedział rozbawionym tonem.
~~

Reszta dnia minęła w miarę szybko. Właśnie był wieczór. Leżałam na 'łóżku' i wpatrywałam się w sufit. Myślałam nad tym co się już wydarzyło i co ma się wydarzyć. Było już sporo po północy, gdy usłyszałam jakiś hałas pod moją celą. Przestraszona wstałam z prowizorycznego łóżka, wzięłam jakiś pręt, który znalazłam pod nim, po czym schowałam się w kącie obok drzwi. Wolałam nie używać mocy, chyba wszyscy wiemy jak to się ostatnio skończyło. Postanowiłam, że w ostateczności ich użyje. Usłyszałam, że ktoś majstruje przy zamku, po czym drzwi się otworzyły, a do środka weszła jakaś postać, z postury na pewno mężczyzna. Rozejrzał się po pomieszczeniu, jakby czegoś szukając, gdy odwrócił się w moja stronę, chciałam zaatakować, lecz on złapał pręt zaraz nad głową i spojrzał na mnie z uśmiechem. Przyjrzałam się chłopakowi i rozpoznałam, że to Louis.
-No mało brakowało.-uśmiechnął się łobuzersko
-Przestraszyłeś mnie.. Co tutaj robisz?-zapytałam, gdy się już lekko uspokoiłam
-Nie mogłem zasnąć, więc przyszedłem do Ciebie.
-Skąd wiedziałeś, że nie śpię?
-Przeczucie.-odpowiedział tajemniczo
-W ogóle jak się tu dostałeś? Klucze maja strażnicy, a na noc zamykają nas.
-Ma się ten urok osobisty.-uśmiechnął się zalotnie
-Pytam poważnie, co tu robisz?
-No nie trudno jest ukraść pielęgniarce klucz, tym bardziej, że na mnie leci. A przyszedłem, ponieważ mi się nudziło.-powiedział
-Ale jak uniknąłeś spotkania z Liam'em i Matt'em? Są naszymi strażnikami.-wspomnienie o tym obleśnym strażniku od razu zaatakowało moje myśli.

Retrospekcja
-Co tutaj robisz?- zapytał się strażnik.
-Um... zgubiłam się?- zadałam pytanie retoryczne
-Taka ładna i zgrabna dziewczyna nie powinna chodzić tymi korytarzami sama. Tu jest niebezpiecznie, jeszcze ktoś by Ci zrobił krzywdę i co by to było?-zapytał, idąc w moim kierunku-Szkoda by było takiej ładnej buźki.-uśmiechnął się obleśnie
-Co ty robisz?-zapytałam-Odsuń się ode mnie!!
-Hmm... przyjemnie mi się stoi tak blisko Ciebie.-przyparł mnie do ściany korytarza-Wiem, że tego chcesz..-zaczął mnie obmacywać. 
W tym momencie czułam się jak śmieć. Zaczął całować moją szyje, to
uczucie jest obrzydliwe. Już wiedziałam do czego to zmierza, ugh...
-Zostaw mnie!- zaczęłam krzyczeć i się wyrywać
-Cicho bądź bo ktoś Cię usłyszy.-warknął
-Ratunku! Pomocy! Pomóżcie mi!-zaczęłam wrzeszczeć. 
On się zdenerwował i mnie uderzył.
-Powiedziałem, że masz być cicho!-wrzasnął. Usłyszałam kroki, zza rogu korytarza wyszła jedna z pielęgniarek - Amy.
-Co tu się dzieje?-zapytała
-Amy! Dzięki Bogu.- przytuliłam się do dziewczyny szlochając
-Katherine, co się stało?
-On chciał mnie zgwałcić.-wyszeptałam
-Nie słuchaj jej. Jest pieprzoną wariatką i ubzdurała sobie, że jakiś James się do niej dobierał, przechodziłem tędy, kiedy ona się na mnie rzuciła z pięściami, wrzeszcząc, że chce Ją zgwałcić-powiedział spokojnym i przekonującym tomem Matt. 
Jeszcze robi ze mnie wariatkę? No świetnie.
-Chodź, pomogę Ci ją zaprowadzić do sekcji szpitalnej, trzeba ja przebadać.-powiedział, a dziewczyna jedynie przytaknęła. Chwycił mnie mocno za ramie i wysyczał do mojego ucha.-Zapłacisz mi za to. I nie myśl, że zostawię Cie w spokoju, jeszcze będziesz moja.  
Zabrali mnie do sekcji szpitalnej, gdzie dali mi leki na uspokojenie oraz jakieś jeszcze na schizofrenie, KTÓREJ NIE MAM. Zamkneli mnie w celi. Kilka dni po tym Matt zgwałcił mnie i dopiął swego, a ja postanowiłam się zemścić, ale to innym razem.

-Kath, wszystko okey?- ze wspomnień wyrwał mnie Louis
-Tak tak, po prostu się zamyśliłam.-odpowiedziałam
-Słuchaj, wiem, że nie zrobiłem na Tobie dobrego wrażenia, więc chcę to naprawić.-powiedział. Zaskoczona spojrzałam na niego.
-Um.. Okey..-odpowiedziałam zmieszana
-Chcę, żebyś mi zaufała.-powiedział
-Ja nie ufam ludziom, Louis.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą-Po za tym nie wiem o Tobie nic.
-Mam pomysł-powiedział-zagrajmy w 20 pytań.
-No nie wiem.
- Nie daj się prosić.-powiedział.
Usiadłam na łóżku i gestem ręki kazałam mu zrobić to samo.
-Okey. Zaczynaj.-powiedziałam
-Przestaw się.-powiedział z entuzjazmem
-Serio? To ma być pytanie? Przecież wiesz jak się nazywam.
-Mówię serio, przedstaw się dokładnie. Streść mi swoja historię.-powiedział
- Oh... No dobra. Nazywam się Katherine Aria Carter, mam 19 lat w czerwcu, mój rodzinny dom znajduje się na przedmieściach Londynu, a teraz siedzę tu - w szpitalu psychiatrycznym w Breathill Lumeum Hospital. No to by było na tyle.- powiedziałam
-Okey.
-Więc teraz ty się przedstaw - Twoja kolej. Nic o Tobie nie wiem, tylko tyle że nazywasz się Louis.
-Jestem Louis William Tomlinson, w grudniu 22 lata, moim rodzinnym miastem jest Doncaster i tak jak ty - teraz jestem tu.-uśmiechnął się-Dobrze, to którego dokładnie masz urodziny?
-25 czerwiec.
-To już za miesiąc.
- No i co? I tak nie będę niczego świętować, nie w takim miejscu-Co się stało, że się tu dostałeś?
-Już Ci kiedyś mówiłem, ale wiesz... Zostałem niesłusznie oskarżony o morderstwo.
-Na pewno niesłusznie?-zapytałam
-To już dwa pytania, teraz moja kolej.-zaśmiał się
-Oh... okey.
-Co się stało, że musiałem Cię ratować z pożaru?-zapytał poważnym tonem.
O nie, nie podoba mi się to, dlaczego ta rozmowa zmierza w tym kierunku?
-Um... sama nie wiem. Nic nie pamiętam.
-Wiem, że pamiętasz Kath. Mi możesz powiedzieć.
-Nie podoba mi się w jakim kierunku zmierza ta rozmowa. Powinieneś już iść.
-Nie wyjdę, dopóki mi nie powiesz.
-Louis, daj sobie spokój, i tak Ci niczego nie powiem.
-Dlaczego?
-Bo nie ufam ludziom, okey?-powiedziałam po czym wstałam.
Tylko spokojnie, Kath. Nie możesz mu pokazać, że coś jest nie tak.
-Dlaczego taka jesteś?-zapytał
-Bo przeżyła. w życiu zbyt wiele, żeby taka nie być. Daj spokój, Louis. Wiem więcej niż Ci się wydaje.-powiedziałam
-Myślisz, że wiesz.. lecz tak naprawdę rzeczywistość jest inna.-powiedział
-Czyżby...-spojrzałam na niego wymownie-Czyli jesteś zwykłym śmiertelnikiem. Nie masz żadnych nadnaturalnych zdolności? Myślisz, że jestem głupia?-chłopak zszokowany spojrzał na mnie przerażony
-Ale.. jak to? Nic nie wiesz.
-A jednak.-popatrzyłam na niego.
On wkurzony podszedł do mnie i przycisnął mnie do ściany.
-Nic nie wiesz, rozumiesz?-powiedział
-Jesteś taki pewny?-powiedziałam pewnie.
Zamachnęłam ręka i chłopak ode mnie odlewitował. Spojrzał na mnie tryumfalnym wzrokiem.
-Wiedziałem, że to ty.-powiedział-Teraz na pewno się ode mnie nie uwolnisz.
-A ja dalej nie wiem kim ty jesteś!-wykrzyczałam wkurzona
-Dowiesz się w swoim czasie.-powiedział, odwrócił się i wyszedł.
Ta rozmowa była naprawdę dziwna. Co mam teraz zrobić? Przecież nie mogę dalej tutaj zostać i czekać aż wszystko się ułoży..
..bo się nie ułoży.
~~♥~~
Witam Was. Przepraszam, że ostatnio tak żadko dodaje rozdziały, ale nie mam czasu. Szkoła, praca, dom... to mnie troszkę przerasta więc mam dla Was przykrą wiadomosć zawieszam bloga do końca roku szkolnego. Bede oczywiście pisac kolejne rozdziały, lecz dodane beda dopiero w wakacje. Dziękuje Wam za miłe komentarze i żegnam was na ten krótki (lub nie dla niektórych) okres czasu.

Pozdrawiam
Nikt ważny ♥

2 komentarze:

  1. Nareszcie dodałaś rozdział.!
    Mam nadzieję że nie na długo zawieszasz bloga.! Rozdział super. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, jak zwykle! ;*

    OdpowiedzUsuń