If I Could Fly

wtorek, 3 maja 2016

Rozdział 9

 "Sny są prawdziwe, dopóki trwają, a czyż my 

nie żyjemy w snach? "


Muzyka

Rozejrzałam się po mojej nowej celi, która wyglądała identycznie do poprzedniej, czyli ściany niegdyś białe, dzisiaj szare w niektórych miejscach farba zaczęła odpadać. Łóżko, a raczej prycza, na której mam spać z metalowym obramowaniem i twardym materacem, na którym leżały dwa w miare ciepłe koce oraz poduszka. Po drugiej stronie pomieszczenia znajdował się zlew z małym lusterkiem, by móc się rano umyć. Trzymają nas w złych warunkach, choć lepsze to niż nic, bywało gorzej.
'-Kath! Dlaczego twoja cela jest cała spalona? I co tu robisz?'
-Oto mój dom przez najbliższy czas.-powiedziałam sama do siebie
-Kath! Dlaczego twoja cela jest cała spalona? I co tu robisz?- usłyszałam za sobą głos.
Podskoczyłam wystraszona. Odwróciłam się, a za mną stał Nath z skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami.
-Boże... Nath, wystraszyłeś mnie!-powiedziałam.
-Odpowiesz na moje pytanie?-zapytał
-Moja stara cela została spalona przeze mnie.. W sumie przez moją nową moc, dlatego przydzielili mi tą.-powiedziałam.
-Jak to nową moc?-zapytał-Mów wszystko ze szczegółami!
-Więc leżałam sobie na łóżku w starej celi i się nudziłam. Bawiłam się rękoma. Gdy otworzyłam rękę i ona płonęła, nic mnie nie bolało ani nic, no i płomień wymknął mi się spod kontroli i łóżko się zaczęło palić. Wybuchnął pożar, drzwi się zacięły i nie mogłam wyjść.-spojrzałam na przerażonego Nathan'a-Już myślałam, że to koniec, kiedy ktoś wyważył drzwi i mnie wyniósł, straciłam przytomność. Gdy się obudziłam zobaczyłam, że obok mnie siedzi zamyślony Louis, opowiedział mi, że wraz z Liam'em wyważyli drzwi i Liam zaczął gasić pożar, a On mnie wyniósł. Potem okazało się, że musieli mi dać cele w tym sektorze, bo na moim nie było pustych miejsc.-powiedziałam, widziałam ulgę na jego twarzy, że nic mi nie jest-I zgadnij kto jest moim sąsiadem...
-Kto?
-Louis.-odpowiedziałam, a on spojrzał na mnie zaskoczony
-Ale jak to?-zapytał-Przecież on jest na oddziale C6.
-No i właśnie na tym oddziale była jedyna wolna cela.-odpowiedziałam mu
-Boże, Kath przecież na tym oddziale są najniebezpieczniejsi pacjenci szpitala. Co jeżeli coś Ci się stanie?-zapytał
-Nathan, od czego jest Liam?-zapytałam-Ma mnie pilnować, żebym nic nie zrobiła głupiego, ani żeby ktoś mi krzywdy nie zrobił.-powiedziałam pewna siebie-Po za tym dobrze wiesz jakie są moje umiejętności.
-Wiem, i to mnie najbardziej martwi... po za tym nie potrafisz jeszcze zapanować nad ogniem, a to dopiero początek.-powiedział
-Nie martw się.-podeszłam do niego-Nic mi nie będzie.-powiedziałam i się do niego przytuliłam.
Tak mi tego brakowało. Bliskości przyjaciela, bliskości kogoś bliskiego, najważniejszej osoby twojego życia. Lekko się od niego odsunęłam i spojrzałam w jego piękne szaro-niebieskie oczy. Odległość między naszymi twarzami z sekundy na sekundę była coraz mniejsza, aż w końcu nasze usta się zetknęły. Nath delikatnie musnął moje usta, chyba bojąc się odtrącenia. Splotłam swoje dłonie na jego szyi i przyciągnęłam go bliżej, pogłębiając pocałunek. Z delikatnego, zaczął zmieniać się w namiętny, aż w końcu oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza.
-Przepraszam.-wyszeptałam-Nie wiem co we mnie wstąpiło..-powiedziałam i spojrzałam na niego-Nie chce nic między nami zmieniać. Boje się, że Cię stracę, a ja nie chce stracić najważniejszej osoby w moim życiu. Nie wiem co się ze mną stanie, jeżeli Cię zabraknie.
-Nie masz za co przepraszać. Rozumiem Cię. Kate, nigdy mnie dla Ciebie nie zabraknie... Słuchaj, kocham Cię i to bardzo mocno, nie dałbym rady bez Ciebie żyć. Wiem, że ty nie odwzajemniasz moich uczuć i szczerze mówiąc, trochę mnie to boli, ale chce żebyś była szczęśliwa.-powiedział-A z drugiej strony jak to wygląda? Zakochany demon.-zaśmiał się, a ja nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.
-Kocham Cię, Nath. Jesteś dla mnie jak brat, wiem, że chciałbyś czegoś więcej, ale nie potrafię. Przepraszam.-przytuliłam go
-Katherine, przestań mnie przepraszać!- powiedział rozbawionym tonem.
~~

Reszta dnia minęła w miarę szybko. Właśnie był wieczór. Leżałam na 'łóżku' i wpatrywałam się w sufit. Myślałam nad tym co się już wydarzyło i co ma się wydarzyć. Było już sporo po północy, gdy usłyszałam jakiś hałas pod moją celą. Przestraszona wstałam z prowizorycznego łóżka, wzięłam jakiś pręt, który znalazłam pod nim, po czym schowałam się w kącie obok drzwi. Wolałam nie używać mocy, chyba wszyscy wiemy jak to się ostatnio skończyło. Postanowiłam, że w ostateczności ich użyje. Usłyszałam, że ktoś majstruje przy zamku, po czym drzwi się otworzyły, a do środka weszła jakaś postać, z postury na pewno mężczyzna. Rozejrzał się po pomieszczeniu, jakby czegoś szukając, gdy odwrócił się w moja stronę, chciałam zaatakować, lecz on złapał pręt zaraz nad głową i spojrzał na mnie z uśmiechem. Przyjrzałam się chłopakowi i rozpoznałam, że to Louis.
-No mało brakowało.-uśmiechnął się łobuzersko
-Przestraszyłeś mnie.. Co tutaj robisz?-zapytałam, gdy się już lekko uspokoiłam
-Nie mogłem zasnąć, więc przyszedłem do Ciebie.
-Skąd wiedziałeś, że nie śpię?
-Przeczucie.-odpowiedział tajemniczo
-W ogóle jak się tu dostałeś? Klucze maja strażnicy, a na noc zamykają nas.
-Ma się ten urok osobisty.-uśmiechnął się zalotnie
-Pytam poważnie, co tu robisz?
-No nie trudno jest ukraść pielęgniarce klucz, tym bardziej, że na mnie leci. A przyszedłem, ponieważ mi się nudziło.-powiedział
-Ale jak uniknąłeś spotkania z Liam'em i Matt'em? Są naszymi strażnikami.-wspomnienie o tym obleśnym strażniku od razu zaatakowało moje myśli.

Retrospekcja
-Co tutaj robisz?- zapytał się strażnik.
-Um... zgubiłam się?- zadałam pytanie retoryczne
-Taka ładna i zgrabna dziewczyna nie powinna chodzić tymi korytarzami sama. Tu jest niebezpiecznie, jeszcze ktoś by Ci zrobił krzywdę i co by to było?-zapytał, idąc w moim kierunku-Szkoda by było takiej ładnej buźki.-uśmiechnął się obleśnie
-Co ty robisz?-zapytałam-Odsuń się ode mnie!!
-Hmm... przyjemnie mi się stoi tak blisko Ciebie.-przyparł mnie do ściany korytarza-Wiem, że tego chcesz..-zaczął mnie obmacywać. 
W tym momencie czułam się jak śmieć. Zaczął całować moją szyje, to
uczucie jest obrzydliwe. Już wiedziałam do czego to zmierza, ugh...
-Zostaw mnie!- zaczęłam krzyczeć i się wyrywać
-Cicho bądź bo ktoś Cię usłyszy.-warknął
-Ratunku! Pomocy! Pomóżcie mi!-zaczęłam wrzeszczeć. 
On się zdenerwował i mnie uderzył.
-Powiedziałem, że masz być cicho!-wrzasnął. Usłyszałam kroki, zza rogu korytarza wyszła jedna z pielęgniarek - Amy.
-Co tu się dzieje?-zapytała
-Amy! Dzięki Bogu.- przytuliłam się do dziewczyny szlochając
-Katherine, co się stało?
-On chciał mnie zgwałcić.-wyszeptałam
-Nie słuchaj jej. Jest pieprzoną wariatką i ubzdurała sobie, że jakiś James się do niej dobierał, przechodziłem tędy, kiedy ona się na mnie rzuciła z pięściami, wrzeszcząc, że chce Ją zgwałcić-powiedział spokojnym i przekonującym tomem Matt. 
Jeszcze robi ze mnie wariatkę? No świetnie.
-Chodź, pomogę Ci ją zaprowadzić do sekcji szpitalnej, trzeba ja przebadać.-powiedział, a dziewczyna jedynie przytaknęła. Chwycił mnie mocno za ramie i wysyczał do mojego ucha.-Zapłacisz mi za to. I nie myśl, że zostawię Cie w spokoju, jeszcze będziesz moja.  
Zabrali mnie do sekcji szpitalnej, gdzie dali mi leki na uspokojenie oraz jakieś jeszcze na schizofrenie, KTÓREJ NIE MAM. Zamkneli mnie w celi. Kilka dni po tym Matt zgwałcił mnie i dopiął swego, a ja postanowiłam się zemścić, ale to innym razem.

-Kath, wszystko okey?- ze wspomnień wyrwał mnie Louis
-Tak tak, po prostu się zamyśliłam.-odpowiedziałam
-Słuchaj, wiem, że nie zrobiłem na Tobie dobrego wrażenia, więc chcę to naprawić.-powiedział. Zaskoczona spojrzałam na niego.
-Um.. Okey..-odpowiedziałam zmieszana
-Chcę, żebyś mi zaufała.-powiedział
-Ja nie ufam ludziom, Louis.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą-Po za tym nie wiem o Tobie nic.
-Mam pomysł-powiedział-zagrajmy w 20 pytań.
-No nie wiem.
- Nie daj się prosić.-powiedział.
Usiadłam na łóżku i gestem ręki kazałam mu zrobić to samo.
-Okey. Zaczynaj.-powiedziałam
-Przestaw się.-powiedział z entuzjazmem
-Serio? To ma być pytanie? Przecież wiesz jak się nazywam.
-Mówię serio, przedstaw się dokładnie. Streść mi swoja historię.-powiedział
- Oh... No dobra. Nazywam się Katherine Aria Carter, mam 19 lat w czerwcu, mój rodzinny dom znajduje się na przedmieściach Londynu, a teraz siedzę tu - w szpitalu psychiatrycznym w Breathill Lumeum Hospital. No to by było na tyle.- powiedziałam
-Okey.
-Więc teraz ty się przedstaw - Twoja kolej. Nic o Tobie nie wiem, tylko tyle że nazywasz się Louis.
-Jestem Louis William Tomlinson, w grudniu 22 lata, moim rodzinnym miastem jest Doncaster i tak jak ty - teraz jestem tu.-uśmiechnął się-Dobrze, to którego dokładnie masz urodziny?
-25 czerwiec.
-To już za miesiąc.
- No i co? I tak nie będę niczego świętować, nie w takim miejscu-Co się stało, że się tu dostałeś?
-Już Ci kiedyś mówiłem, ale wiesz... Zostałem niesłusznie oskarżony o morderstwo.
-Na pewno niesłusznie?-zapytałam
-To już dwa pytania, teraz moja kolej.-zaśmiał się
-Oh... okey.
-Co się stało, że musiałem Cię ratować z pożaru?-zapytał poważnym tonem.
O nie, nie podoba mi się to, dlaczego ta rozmowa zmierza w tym kierunku?
-Um... sama nie wiem. Nic nie pamiętam.
-Wiem, że pamiętasz Kath. Mi możesz powiedzieć.
-Nie podoba mi się w jakim kierunku zmierza ta rozmowa. Powinieneś już iść.
-Nie wyjdę, dopóki mi nie powiesz.
-Louis, daj sobie spokój, i tak Ci niczego nie powiem.
-Dlaczego?
-Bo nie ufam ludziom, okey?-powiedziałam po czym wstałam.
Tylko spokojnie, Kath. Nie możesz mu pokazać, że coś jest nie tak.
-Dlaczego taka jesteś?-zapytał
-Bo przeżyła. w życiu zbyt wiele, żeby taka nie być. Daj spokój, Louis. Wiem więcej niż Ci się wydaje.-powiedziałam
-Myślisz, że wiesz.. lecz tak naprawdę rzeczywistość jest inna.-powiedział
-Czyżby...-spojrzałam na niego wymownie-Czyli jesteś zwykłym śmiertelnikiem. Nie masz żadnych nadnaturalnych zdolności? Myślisz, że jestem głupia?-chłopak zszokowany spojrzał na mnie przerażony
-Ale.. jak to? Nic nie wiesz.
-A jednak.-popatrzyłam na niego.
On wkurzony podszedł do mnie i przycisnął mnie do ściany.
-Nic nie wiesz, rozumiesz?-powiedział
-Jesteś taki pewny?-powiedziałam pewnie.
Zamachnęłam ręka i chłopak ode mnie odlewitował. Spojrzał na mnie tryumfalnym wzrokiem.
-Wiedziałem, że to ty.-powiedział-Teraz na pewno się ode mnie nie uwolnisz.
-A ja dalej nie wiem kim ty jesteś!-wykrzyczałam wkurzona
-Dowiesz się w swoim czasie.-powiedział, odwrócił się i wyszedł.
Ta rozmowa była naprawdę dziwna. Co mam teraz zrobić? Przecież nie mogę dalej tutaj zostać i czekać aż wszystko się ułoży..
..bo się nie ułoży.
~~♥~~
Witam Was. Przepraszam, że ostatnio tak żadko dodaje rozdziały, ale nie mam czasu. Szkoła, praca, dom... to mnie troszkę przerasta więc mam dla Was przykrą wiadomosć zawieszam bloga do końca roku szkolnego. Bede oczywiście pisac kolejne rozdziały, lecz dodane beda dopiero w wakacje. Dziękuje Wam za miłe komentarze i żegnam was na ten krótki (lub nie dla niektórych) okres czasu.

Pozdrawiam
Nikt ważny ♥

czwartek, 24 marca 2016

Rozdział 8

"Kiedy idziesz przez piekło, idź dalej"

Rozdział z dedykacja dla Herondale.! "Za wsparcie lepsze niż w 300 w Sparcie" 

Muzyka

'Nie mógł tego zrobić...'-odpowiedział. 'Dlaczego?'  'Ponieważ Louis jest stworzeniem ze świata cieni.'

'Jak to jest ze świata cieni?' zapytałam. 'Niedługo sam Ci powie, poczekaj jeszcze trochę.' 'Mam już dość tego, że nic mi nie mówicie. Wiesz dlaczego to zrobiłam? Bo mam dość tajemnic i tego, że nie wiem kim jestem, daruj sobie pogadanki na temat tego, że nie możesz mi tego powiedzieć. Bo prawda jest taka, że po prostu nie chcesz, albo się boisz.' -powiedziałam wkurzona.
Znowu musiał mnie wyprowadzić z równowagi. Ugh.. co za człowiek. Usiadłam gdzieś w kącie wiedząc, że moje miejsce jest zajęte przez Louis'a i jego przyjaciela, a nie chcąc z nimi wdawać się w dyskusje, dlatego usiadłam jak najdalej od nich. Wpatrywałam się w widoki za oknem, czyli gęsty las i myślałam nad moją sytuacją.
-Kath nie bądź na mnie zła- 'Nie odpuścisz co?' przeniosłam wzrok na Nattan'a.- Nie, nie odpuszę. Nie chce byś była na mnie zła, nie lubię tego jak się do mnie nie odzywasz.-powiedział.
'Oh masz szczęście, że Cię lubię.' -powiedziałam.
-Ojć, idą kłopoty-zerknęłam w stronę, w która patrzał Nath.
No nie, kolejny który mi nie da spokoju.
-Hej Kath, dlaczego nie usiadłaś z nami?-zapytał brunet
-Hmm... Może dlatego, że nie chciałam. Nie pomyślałeś o tym?-mruknęłam
-Nie rozumiem Cię.-powiedział
-Czego kurwa nie rozumiesz? Tego, że Cię nie lubię, tego że nie chcę mieć z Tobą nic do czynienia, huh?
-Ja natomiast uważam, że wcale tak nie jest.-`Kate tylko spokojnie` Nathan próbował mnie uspokoić 'Jak mam być spokojna, jak on mi nie chce dać spokoju?'
-No nie wytrzymam zaraz. Nie widzisz, że specjalnie Cie unikam, nie widzisz tego jak się do Ciebie odzywam. Po prostu chce żebyś dał mi spokój, jasne?-zapytałam lekko wkurzona.
Co ja mówie, byłam wręcz wkurwiona-Idź to tej swojej blondyny i daj mi spokój.
-Chodzi Ci o Niall'a?
-Tak chodzi mi o Niego.
-Dlaczego taka jesteś? Dlaczego odtrącasz ludzi od Siebie?
-Ponieważ nie lubię zaznajamiając się z innymi ludźmi. Po za tym każdy człowiek w tym świecie jest fałszywy. Wole samotność. Wole być samotna, wtedy nikt mnie nie zrani.
-Chyba musiałaś wiele przejść w życiu skoro tak uważasz. Powiem Ci jedno, nie każdy człowiek jest fałszywy.-uśmiechnął się do mnie i odszedł do tego całego Niall'a, który przyglądał się całej tej sytuacji.
~~ 

-Ty mi też nie powiesz kim on jest?-zapytałam Margaret
-Lepiej żeby sam Ci powiedział.-odpowiedziała
-Mówiłem Jej to, ale ona się uparła, żeby iść do Ciebie i spróbować coś z Ciebie wyciągnąć, skoro ze mną Jej się nie udało.
-A ty jak zwykle przeciwko mnie, co?-od samego rana mnie wszyscy denerwują.
Dlaczego chociaż jeden dzień nie może być bez żadnych problemów i nowych informacji? Odkąd pojawił się tu ten cały Louis wszystko się zmieniło.
-Katherine, nie jestem przeciwko Tobie. Zawsze byłem z Tobą, troszczę się o twoje bezpieczeństwo, nie rozumiesz?
-To ja może zostawię was samych.-powiedziała po czym wyszła z mojej celi.
-Zawsze byłeś ze mną?-prychnęłam-Troszczysz się o moje bezpieczeństwo? Ale dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, dlaczego jestem taka jaka jestem? Przede wszystkim kim jestem? Dlaczego nie mówisz mi tego co się wokół mnie dzieje? Nie rozumiesz, że to mnie niszczy?-zapytałam
-Kate, to jest bardziej skomplikowane niż myślisz.-powiedział.
-Wiesz co Ci powiem? Wszyscy patrzycie tylko na Siebie, żeby wam było dobrze, a ja... ja się już nie liczę.
-Nie wygaduj głupot! Zawsze byłaś najważniejsza.-powiedział
-Uh...Nie rozumiem już nic.-powiedziałam
-Dla mnie zawsze byłaś najważniejsza, czego tu nie zrozumieć? Słuchaj, Kath, wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale zależy mi na Tobie.. Dlatego Ci wszystkiego nie mówię.
-Nath...- chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwał
'Pocałował mnie'
-Cii.. teraz ja mówię. Nie wierze, że nie zauważyłaś. Katherine, nie rozumiesz? Ja coś do Ciebie czuje. I to już nie jest przyjaźń..-powiedział.
Podszedł do mnie i mnie pocałował. Na początku zszokowana oddałam pocałunek, jednak coś sobie uświadomiła. On jest do cholery moim przyjacielem! W jednej chwili go odepchnęłam.
-Co ty robisz!? Jesteśmy przyjaciółmi!-powiedziałam.
Chłopak lekko zawiedziony spuścił wzrok i wyszeptał.
-Wiem, że jesteśmy, ale nie dam rady dalej tego ukrywać. Nie rozumiesz? Ja Cię kocham!-powiedział.
I już chciał odejść, kiedy ja mu przerwałam.
- Nath... uh, nie chce niszczyć tego co pomiędzy nami jest. Nie chce stracić przyjaciela. tylko ty mi zostałeś. Jeśli i ty odejdziesz, wtedy nie będę miała nikogo kto mi pomoże
-Ale ja nie mam zamiaru odchodzić, nie dał bym rady bez Ciebie. A teraz naprawdę muszę już iść.- podszedł do mnie i złożył pocałunek na moim czole.
Po czym zniknął. Nie umiem przyswoić tego co się stało. Nathan mnie kocha? To mój najlepszy przyjaciel i nie chcę go stracić. Bez jego wsparcia i przyjaźni jestem nikim. Wiem, jest jeszcze Margaret, ale on jest jedyną osoba, której ufam. Muszę z nim o tym porozmawiać.

~~

Leżałam sobie na strasznie niewygodnym materacu mojego łóżka i przesuwałam przedmioty w moim pokoju. Niewiarygodnie mi się nudziło, nie miałam nic do roboty, aż do kolacji, a Nathaniel miał coś do zrobienia. Leżałam, bawiłam się mocami, które na razie się aktywowały i myślałam nad tym co było, jest i co będzie dalej. Moje przemyślenia przerwało mi niesamowite zjawisko: moja dłoń płonęła, ale
wcale mnie nie parzyło. Zszokowana zacisnęłam rękę w pięśść i gdy znowu ją otworzyłam płomienia już nie było. Nie wiem jak to zrobiłam, ale gdy próbowałam ponownie nic się nie działo.
'Może jak wyobrażę sobie, że moja ręka znowu płonie w końcu się uda?'.
'moja dłoń płonęła' 
To nie taki głupi pomysł. Zamknęłam oczy po czym zaczęłam sobie wyobrażać, że moja dłoń płonie. Otworzyłam oczy i udało się! Po chwili jednak straciłam kontrole nad ogniem, wystraszyłam się i chciałam go zgasić o materac. Niestety ten zaczął się palić. Przestraszona próbowałam gasić pożar, lecz on się rozprzestrzeniał w tempie błyskawicznym. Chciałam uciec, lecz drzwi się zacięły, zaczęłam się dusić dymem. Słyszałam, że włączył się alarm, ktoś się dobijał do drzwi mojej celi. Nie chce umrzeć w ten sposób.
-Zabezpieczenia wysiadły, musimy wyważyć drzwi.-usłyszałam znajomy głos, problem w tym, że nie wiem kto jest jego właścicielem
-Halo, jest tam ktoś?-powiedział ktoś inny.
Resztkami sił odsunęłam się od drzwi.  Dusiłam się coraz bardziej, powoli moje powieki stawały się ciężkie...I nagle usłyszałam huk... To drzwi poleciały, ktoś wbiegł, zaczął gasić pożar, natomiast ktoś inny podbiegł do mnie.
-Kath! Słyszysz mnie? Nie zamykaj oczy już Cię stąd zabieram!-usłyszałam znajomy głos, jednak byłam w takim stanie, że nie wiedziałam co się obok mnie dzieje.
Z tego co jeszcze umiałam pojąć ten KTOŚ niósł mnie do części szpitalnej. Weszliśmy do gabinetu w momencie, w którym straciłam przytomność.
~~
Perspektywa Louis'a

'Szedłem korytarzem'
Szedłem korytarzem w stronę mojej celi. Nagle poczułem jak coś się pali i ujrzałem pełno dymu. Pobiegłem i włączyłem alarm, później szybko udałem się w stronę źródła pożaru i zobaczyłem, że to właśnie w celi Kate się pali.
Słyszałem w środku jak ktoś kaszle. O mój Boże, ona zaraz spłonie żywcem, muszę coś zrobić, ona musi żyć! Usłyszałem jak ktoś biegnie w moim kierunku. To Liam - strażnik Kath.
-Zabezpieczenia wysiadły, musimy wyważyć drzwi.-powiedziałem
-Halo, jest tam ktoś?-usłyszeliśmy jak Katherine kaszle-Odsuń się, trzeba wyważyć drzwi.-poczekał chwilę i kopnął w drzwi celi, które poleciały w głąb pokoju.
Liam zaczął gasić pożar, a ja zauważyłem ledwo przytomną Kate, która leżała na podłodze.
-Kath! Słyszysz mnie?-podbiegłem do niej-Nie zamykaj oczu, już Cię stąd zabieram.-wziąłem dziewczynę na ręce, co nie było żadnym problemem, ponieważ jest ona strasznie chuda.
I zacząłem szybko iść w stronę części szpitalnej. Wszedłem do gabinetu i spojrzałem na Nią, straciła przytomność.
-Co się stało?-zapytał mnie jeden z lekarzy
-Wybuchnął pożar w jej celi.-powiedziałem-Zróbcie coś! Szybko! Myślę, że ona zatruła się trochę czadem.-powiedziałem i położyłem dziewczynę na jednej z prycz.
Po chwili podbiegli do niej lekarze i zajęli się nią. Sam chciałem wrócić do siebie, kiedy jeden z nich spojrzał na mnie.
-A ty gdzie się wybierasz?-zapytał-Chodź, muszę Cę zbadać.
Nie chcąc się kłócić, poszedłem w stronę jednego ze szpitalnych łóżek. W sumie nawet dobrze, że muszę tu zastać, ponieważ chce być bliżej Kath, muszę dopilnować by nic się jej nie stało. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale nie chce by coś stało się jej. Ona jest taka krucha, wystarczy, że nie radzi sobie z całą ta sytuacją. Kurwa, muszę odsunąć ją od moich myśli, mam zadanie do wykonania. Jeżeli nawalę, to po mnie...
~~

-Gdzie ja jestem?-usłyszałem głos brunetki.
Właśnie czekałem, aż mnie wypuszczą i będę mógł się spotkać z Zayn'em.
-Louis? Co ty tu robisz? Co się stało, dlaczego tu jestem?-zapytała, gdy zobaczyła, że siedzę w łóżku obok niej
-O widzę, że się obudziłaś. Powinienem iść po lekarza.-powiedziałem i już chciałem wstać, gdy przeszkodził mi głos dziewczyny
-Nie czekaj! Um... mógłbyś mi powiedzieć co się stało?-zapytała
-Wybuchł pożar w twojej celi, razem z Liam'em wyważyliśmy drzwi i gdy on gasił pożar, ja Cię stamtąd wyniosłem i przyniosłem tutaj.-powiedziałem-A teraz pójdę po lekarza, powiedzieć, że się obudziłaś.-powiedziałem
-Lou...-chwyciła mnie za rękę-Dziękuje Ci, gdyby nie ty byłoby po mnie.-uśmiechnęła się
-Nie masz za co.-odpowiedziałem, także posyłając jej uśmiech.
Poszedłem po doktora Philips'a, a ten mi powiedział, że mogę już iść i ruszył w stronę brunetki. Wyszedłem z oddziału szpitalnego i ruszyłem w stronę świetlicy, gdzie czekał na mnie Zayn. Idąc ponurymi korytarzami, myślałem nad całym tym zdarzeniem. Skąd ten pożar? Przecież w celach nie można trzymać żadnych zapalniczek, ani nic co by wywołało ogień. Chyba, że to jej nowa moc się uaktywniła..Wszedłem do świetlicy i ruszyłem w stronę czekającego na mnie mulata.
''Przywitał sie ze mną'
-Siema stary, jak się masz?-przywitał się ze mną.
-Zaynie, jak miło Cię widzieć!-odpowiedziałem, ruszyliśmy do kanapy i zaczęliśmy rozmawiać.
-No Loui, powiedz mi jak Ci idzie?-zapytał
-Jest ciężko. Dziewczyna jest strasznie nie ufna, ale powoli zaczyna się przekonywać, więc jeszcze trochę i zdobędę jej zaufanie.-powiedziałem.
-Miejmy nadzieję, bo Mistrz się niecierpliwi. Mam coś dla Ciebie.-podał mi kilka woreczków z czerwoną gęsta cieczą, która jest tak bardzo mi potrzebna do życia i nie rzucenia się na przypadkowego pacjenta, czy pielęgniarkę.
Podziękowałem i schowałem je do kieszeni uniformu. Dobrze się składa, że teraz mi dostarczył krew, bo moje zapasy zaczynają się kończyć. Porozmawiałem z nim jeszcze chwile, jednak ten musiał już iść, pożegnałem się i ruszyłem do swojej celi, gdzie mogłem się w spokoju i bez żadnych świadków pożywić. Schowałem torebki z krwią do mojej skrytki, zostawiając jedną, po czym zacząłem pić, ile bym dał by się napić ciepłej krwi prosto z żyły, ale co mogę zrobić, muszę się zadowolić tą. Skończyłem "posiłek" i postanowiłem się zdrzemnąć.
~~
Perspektywa Katherine

Gdy Louis poszedł po doktora, ja starałam się przypomnieć co się stało, jedyne co pamiętam to to, że odkryłam nowa moc. Potrafię władać ogniem. Hmm... Musiałam po prostu stracić panowanie nad ogniem i spowodowałam pożar, innego wyjaśnienia nie ma.
-Widzę, że się pani obudziła pani Carter.-powiedział doktor Philips-Jak się pani czuje?
-Proszę mi mówić Kate. A czuję się dobrze.
-Więc, Kate, przeprowadzę parę badań, a potem pójdziesz się odświeżyć i Liam - twój strażnik - zaprowadzi Cię do nowej celi.
-Nowej?-zapytałam
'Szłam i myślałam'
-No tak, ponieważ tamta została całkowicie spalona i trzeba ją wyremontować.-przytaknęłam, że rozumiem i zaczęły się badania.
Po badaniach poszłam do łazienek się wykąpać, po czym ubrałam się w czysta bieliznę i czysty uniform, które zostały dla mnie przygotowane. Właśnie szłam z Liam'em do mojej nowej celi. Szłam za nim i myślałam. Dlaczego Louis mnie uratował? Co by się stało gdyby nikt w tamtym czasie mnie nie
znalazł, było by po mnie.. Może jednak on nie jest taki zły, za jakiego go miałam? Eh... wiem jedno, źle go oceniłam, jednak zanim mu zaufam muszę się dowiedzieć kim on jest. Zauważyłam, że mijamy oddział na którym powinnam mieć celę.
-Liam? Dokąd mnie prowadzisz właśnie minęliśmy mój oddział, to tam powinna się znajdować moja nowa cela.
-Niestety nie mamy żadnych pustych cel w tamtym oddziale, dlatego tymczasowo dyrekcja przepisała Cie do celi na oddziale C6.
-Jak to C6, przecież to najgorszy oddział w całym szpitalu, tam są sami wariaci!-powiedziałam
-Jak wszyscy pacjenci tego szpitala, a ponieważ same ostatnio z Tobą problemy, postanowili Cię właśnie tam przepisać. Przykro mi.-powiedział.
A ja zamilkłam. No pięknie, jeszcze tego brakowało, przecież nie dam tam rady. Liam zaprowadził mnie pod celę, w której tymczasowo miałam mieszkać. Zauważyłam, że obok celi naprzeciwko stoi strażnik Louis'a, drzwi te nagle się otworzyły, a na zewnątrz wyszedł brunet.
-Kath? Co ty tu robisz?-zapytał zdezorientowany.
-Um.. Witam sąsiada.-powiedziałam i weszłam do celi.
Zapowiada się zajebiste kilka tygodni pobytu na tym oddziale.

~~♥~~
No to jestem z 8 rozdziałem. Że niby Louis pracuję dla mistrza? Kim on w ogóle jest? No i mamy nowa moc Kath, władanie ogniem. Przepraszam bardzo, że tak długo czekaliście, ale miałam juz skończony rozdział i nie zapisałam i kurde wszystko poszło się za przeproszenie jebać. Dziękuję za te wszystkie komntarze i wyświetlenia. Przepraszam, że tak na was je wymuszam, ale motywacja = wena. Do następnego.
Pozdrawiam
Nikt
Ważny


6 komentarzy= rozdział !!

czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział 7

,,Jesteśmy prochem i cieniami"


muzyka

Jedyną rzeczą, jaką widzę to ciemność. Gdzie ja jestem? Co się ze mną dzieje? Nic nie pamiętam. Słyszę głosy, lecz są one stłumione - jakby zza ściany. Nic nie rozumiem. Czy ja śnię?
Izabell Carter
Najwidoczniej znowu musieli mi podać środki uspakajające, ale dlaczego, co znowu zrobiłam? Dlaczego nie potrafię otworzyć oczu?
"Katherine!"
Ten głos jest wyraźny jakby ktoś mówił wprost do mojego ucha.
-Kto tu jest?-pytam.
Nagle z ciemności wyłania się zarys człowieka, po chwili widzę, że to kobieta. Podchodzi do mnie i widzę, że to moja zmarła babcia. Dlaczego Ją widzę?
-Babcia?
"Kath, posłuchaj mnie, musisz stąd uciekać jak najszybciej, Mistrz już wie, gdzie jesteś." 
-Chodzi o tego wampira? Babciu, przecież On chce mi pomóc, tak mi przynajmniej mówiono.-powiedziałam.
Nie powiem, jestem lekko przerażona.
"Nie, nie chodzi o Niego. Ten bardzo wpływowy wampir nie zrobi Ci krzywdy. Znałam go i sama poprosiłam, żeby Ci pomógł, gdy tylko pierwsze z twoich mocy się uaktywnią. Mistrz to bardzo niebezpieczna osoba, która chce byś trafiła w Jego ręce. Chce Cię wykorzystać, gdyż jesteś najpotężniejszą istotą na świecie."-powiedziała-"Weź to." -włożyła mi do ręki wisiorek-"Pomoże ci w razie niebezpieczeństwa, ale również pomoże kontaktować się ze mną. Wystarczy tylko, że o mnie pomyślisz."
-Ale jak to? Jak znasz tego wampira? Babciu, co się dzieje?-zapytałam.
"Nathaniel wszystko Ci wytłumaczy, gdy tylko się uwolnisz. A Harry pomoże Ci opanować moce, pomoże Ci je odkryć/ Kocham Cię, Katie, pamiętaj o tym!" -powiedziała i zaczęła znikać.
-Babciu! Nie, czekaj! Nie odchodź, nie zostawiaj mnie z tym wszystkim!-wykrzyknęłam.
Lecz ona znikła.

 -Babciu!!-zerwałam się z łóżka i uderzyłam o kogoś głową.
-Auć..-Margaret?
Co ona tu robi?
-Przepraszam Cię. Co ty tu robisz?-zapytałam.
Poczułam, że coś wypada mi z dłoni. Podniosłam to i zobaczyłam, że to złoty wisiorek w kształcie aniołka, gdy się go otworzyło, był to zegarek. Skąd to się tu wzięło?
-Skąd to masz?-zapytała się mnie Mag.
-Nie mam pojęcia, wcześniej tego nie było.-powiedziałam zdezorientowana.
Zaraz zaraz, przecież w moim śnie babcia dawała mi jakiś wisiorek. Mam go mieć zawsze przy sobie. Ale jak to możliwe, że wisiorek znalazł się u mnie w realnym świecie? Wiem, że nie powinno mnie to dziwić, ale to takie niewiarygodne..
-Babcia. Śniła mi się babcia, we śnie dawała mi identyczny wisiorek... Jak to się mogło stać?
-Twoja babcia Ci się śniła? Isabelle Carter?-zapytała
-Tak, a co w tym złego?-zapytałam
-Co od Ciebie chciała?-kontynuowała
-Powiedziała, że muszę się jak najszybciej stad wydostać, bo Mistrz wie gdzie jestem.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą-Mag, powiedz mi kim jest Mistrz?-nie daje mi to spokoju, odkąd się dowiedziałam o kimś takim!
-To bardzo zły człowiek. Obiecaj mi coś, Katherine, gdy ktoś Ci powie, że Mistrz chce się z tobą widzieć i masz iść z Nim, nie idź - zacznij jak najszybciej uciekać od tego człowieka. OKEY?-powiedziała.
-No dobrze, ale...-i przerwała mi
-Muszę jak najszybciej powiadomić Nattan'a!-powiedziała
-Ale..-znów mi przerwała
-Nie martw się, puki jesteśmy przy Tobie nic Ci nie grozi.-powiedziała i wyszła.
'Ugh, mam już dość tej chorej sytuacji, tego chorego życia... Dlaczego nikt nie chce mi nic powiedzieć? Mam już dość tych wszystkich sekretów i tajemnic, mam dość takiego życia! Nie chce tak żyć, nie chce mieć takiego życia, gdzie nie mam pojęcia kim jestem i kim jest człowiek, który chce mnie dopaść! Nie rozumiem, dlaczego nie mogę być zwykłą nastolatką? Wiem, mam Nattan'a i Margaret, ale jednak i tak czuję się samotna.' 
'Wzięłam go do ręki i przejechałam dość
głęboko po rękach, tak by przeciąć sobie żyły. '
Nie wiem co się ze mną w tamtej chwili działo, ale rozglądając się po pokoju zauważyłam ostry metalowy drut. Wzięłam go do ręki i przejechałam dość głęboko po rękach, tak by przeciąć sobie żyły. I właśnie w tym momencie oprzytomniałam.
-Boże, co ja zrobiłam, co się ze mną dzieje?-dlaczego ja to zrobiłam?
Ale niestety było już za późno, zjechałam po ścianie i patrzałam na powiększającą się kałuże krwi. Przed oczami pojawia się ciemność, czułam, że odpływam...
Co ja najlepszego zrobiłam..?

~~
Perspektywa Nattan'a

-Ale jak to, Mistrz wie, gdzie ona jest?-spojrzałem zaskoczony na Margaret.
-Śniła jej się Isabelle, musimy Ją stąd zabrać, Nathaniel'u.-powiedziała spokojnie, lecz z Jej twarzy można było wyczytać lęk i troskę.
Sam boję się o Nią. Ledwo radzi sobie ze swoimi mocami i uczuciami. Wiem, że Katherine nie chce być tym kim jest, ale nie zmieni tego. Jest bardzo wyjątkową osoba.
-Gdzie ona teraz jest?... W sensie Kath.-powiedziałem widząc zdezorientowaną minę przyjaciółki. Tak, jesteśmy przyjaciółmi, choć na początku nienawidziliśmy się, ale w końcu uznaliśmy oboje, że skoro mamy Jej oboje chronić, to nie ma miedzy Nami miejsca na nienawiść. 
-No w swojej celi, a gdzie by mogła być?-odpowiedziała
-Jak mogłaś Ją samą zostawić, po tym co się wydarzyło?!-byłem wściekły.
Biedna Kath, została sama ze swoimi myślami.
-Idę do Niej.-i przeniosłem się do celi najdroższej mi kobiety świata, lecz to co tam zobaczyłem, przeraziło mnie nie na żarty.
-O mój boże, Kate!-podbiegłem do nieprzytomnej dziewczyny, która leżała w kałuży krwi.-Dziewczyno, coś ty najlepszego zrobiła?! Proszę Cię, obudź się, Kath! Proszę Cię!-ukląkłem obok nieprzytomnej dziewczyny.
Nie może umrzeć, jest najważniejszą osobą w moim życiu. Nie może mi tego zrobić! Przytuliłem ją do siebie i zacząłem mówić, żeby się przebudziła!
Spojrzałem na Jej dłonie, rany zaczęły się same goić byłem w szoku. Poczułem jak dziewczyna się lekko porusza, przeniosłem wzrok z rąk na twarz, próbowała otworzyć oczy. W końcu Jej się to udało.
'-Jak to jest możliwe, że żyję?-zapytała.'

-Katherine! Nigdy mi już czegoś takiego nie rób, OKEY?-od razu przytuliłem do siebie dziewczynę.
Ona na początku, zaskoczona, nie odwzajemniała uścisku, lecz po chwili objęła mnie.
-Jak to jest możliwe, że żyję?-zapytała.
Spojrzała na swoje ręce, na których nie było śladów cięć.. i zamarła.
-Podejrzewam, że to twoja nowa moc. Uzdrawianie się.-powiedziałem.
Bądź co bądź, dobrze, że teraz się ujawniła, bo nie wiadomo, co by się stało.
-Nath, ja nie wiem co się ze mną działo. Gdy poczułam ból ocknęłam się i zdałam sobie sprawę, co zrobiłam. Czułam się jak zahipnotyzowana, jakby coś robiło i myślało za mnie. Nath, ja się boję tego co się ze mną dzieje, boje się do czego jestem zdolna. Sama ta sytuacja z Louis'em, nie byłam sobą. Najgorsze jest to, że coraz bardziej zaczynam się zmieniać w istotę, która panuje moim ciałem, gdy tracę kontrolę. Boje się, Nath.-powiedziała i się rozpłakała.
Nie spodziewałem się, że coś takiego się z Nią dzieje. Przytuliłem Ją mocniej i pozwoliłem by się wypłakała.

~~
Perspektywa Katherine

Naprawdę nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Nie rozumiem tego, mam wrażenie jakby ktoś lub coś było we mnie i chciało przejąć nade mną kontrolę. Boję się, że jak mu się to uda, stanie się coś złego. Już teraz przez swoje moce skrzywdziłam tyle ludzi, nie chce dalej tego robić. Mur wrednej, oschłej i bezuczuciowej suki, który zbudowałam lata temu zaczyna się burzyć. Zaczynam ujawniać światu jaka jestem słaba i bezsilna. Ujawniam swój strach i ból. To co się działo ze mną kilkanaście minut temu... Na prawdę nie wiem jak to wytłumaczyć, to nie byłam ja. Przestałam płakać dobre kilka minut temu, siedziałam na podłodze we własnej krwi, przytulona do przyjaciela i myślałam, po prostu myślałam. Chłopak się nie odzywał, chyba zorientował się, że teraz potrzebuje Jego bliskości, a nie rozmowy. Spojrzałam na swoje nadgarstki, po ranach nie pozostał żaden ślad. Nattan ma rację. Dobrze, że teraz się ujawniła, tak to by mnie już tu nie było.
-Chodź, trzeba tu posprzątać.-powiedział Nattan.
Wyplątałam się z Jego uścisku, po czym wstałam.
-Ja się tym zajmę.-powiedział.
Podążając w moje ślady, wstał i spojrzał na kałużę krwi oraz na ubrudzone nią ubrania. Pstryknął palcami i wszystko było czyste, jakby nic się nie stało.
-Jak...ty...to?- zapytałam zszokowana.
- Jeszcze tyle o mnie nie wiesz, mała.-zaśmiał się
-Nie nazywam się mała!- zbulwersowałam się.
Chłopak na ten widok uśmiechnął się łobuzersko.
-Dobrze, chodź już, bo zaraz przyjdzie tu Liam. Jeszcze chwila, a spóźnisz się na obiad.-powiedział, podał mi rękę i wyszliśmy z mojej celi.
Obiad przebiegł o dziwo spokojnie, nic się takiego nie stało, zjadłam - o dziwo cała swoja porcję, po czym skierowałam się do świetlicy. Oczywiście Liam ciągle mi towarzyszył.
Po przekroczeniu progu pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ta farbowana blond czupryna - Niall. Dalej nie mogę sobie przypomnieć skąd go kojarzę. Zobaczyłam, że blondyn siedzi obok Louis'a. I nagle sobie przypomniałam wczorajszą sytuację.

Rektrospekcja

"Odwróciłam się w kierunku Louis'a, zapanowała nade mną moja moc, podniosłam rękę, a Louis zaczął unosić się w powietrzu. Biedny chłopak, wyglądał na przerażonego. Usłyszałam, że Liam do mnie podbiega drugą ręką pokazałam, żeby się zatrzymał, o dziwo to zrobił, niestety widziałam, że nie panował nad swoim ciałem ruszyłam ręką i pod wpływem mocnego odepchnięcia upadł na podłogę.
Nie panowałam nad sobą, spojrzałam na Louis'a, patrzył na mnie z błaganiem wypisanym w oczach. Przede mną pojawiła się Margaret wraz z Nattan'em.
-Kath, musisz się uspokoić, słyszysz? Jesteś w miejscu publicznym, wszyscy na Ciebie patrzą.-powiedział Natt.
-Liam, wyczyść wszystkim pamięć tak, żeby nie pamiętali tego co się działo.-powiedziała Mag. Chłopak pokiwał głową.
-Nie będziecie mi mówili co mam robić. Potrafię zadbać o siebie.-powiedziałam innym głosem.
Co się ze mną dzieje? Mag podeszła do mnie, spojrzała mi w oczy.
-Przykro mi, ale muszę to zrobić. Poczułam jak wbija mi igłę w szyję i wstrzykuje środki uspakajające. Powoli odpływam. Upadam na ziemie, tracę przytomność."
'spojrzał na mnie ze strachem w oczach'

O mój Boże, czyli już wie. Spojrzałam przerażona na Nathaniela. 
'Nath, czy on wie kim jestem?'.
Chłopak tylko spojrzał na mnie ze strachem w oczach i pokiwał twierdząco głową.
'I co teraz będzie?' -zapytałam pełna obaw-'Dlaczego i Jemu Liam nie wyczyścił wspomnień?'-zapytałam.  
'Nie mógł tego zrobić...'-odpowiedział.
'Dlaczego?' 
'Ponieważ Louis jest stworzeniem ze świata cieni.'



~~♥~~
Dum dum dum... No i mamy 7 rozdział. Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale pierw szkoła, potem zimowisko i brak weny też się przyczyniło do tego. Jak myślicie, kim jest Louis? Dlaczego Katherine nie może sobie przypomnieć skąd zna Niall'a? Zapraszam na następny rozdział.

5 komentarzy= rozdział

Pozdrawiam
Nikt Ważny♥

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 6

"Piekło jest puste, wszystkie diabły są tu"


To już dzisiaj. Dzisiaj, właśnie dzisiaj ma przyjść ten śmiałek, który ma być moim osobistym strażnikiem. Już współczuje gościowi, razem z Natt'em tak damy mu popalić, że chyba się załamie.
Wstałam dzisiaj wcześniej, nie wiem dlaczego, ale nie mogłam dłużej spać. Wraz z usłyszeniem gwizdka wyszłam przed cele i poczekałam na strażnika, po chwili zobaczyłam młodego, całkiem przystojnego ciemno-blond chłopaka o brązowych oczach, był w stroju strażnika, wiec stwierdziłam, że to jest on - mój nowy strażnik. Będzie mi go szkoda, ale ze mną na pewno nie będzie miał łatwo.
'Cześć, jestem Liam i będę twoim osobistym strażnikiem.
Katherine czyż nie?'
-Cześć, jestem Liam i będę twoim osobistym strażnikiem. Katherine, czyż nie?- zapytał.
-Tak, tak, chodźmy już lepiej na śniadanie.-powiedziałam, wyminęłam go i skierowałam się w stronę stołówki.
Po wejściu na salę, w której znajdowała się stołówka, poszłam po swoja porcje papki, zwaną śniadaniem. Strażnik, który mnie pilnował stanął pod ściana z innymi i zaczął rozmawiać z tym obleśnym idiotą, przez którego mam same problemy. Usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam grzebać w "tym czymś''.
-Jedz grzecznie śniadanie.- ktoś mi szepnął do ucha.
Aż podskoczyłam przerażona. Po chwili obok mnie usiadł roześmiany Natt.
-Nattan, idioto wystraszyłeś mnie.-powiedziałam.
Ugh.. nienawidzę jak to robi.
-Ciszej, ludzie się patrzą.-powiedział-No to powiedz mi, który to?-zapytał.
'Ten który rozmawia z tym obleśnym strażnikiem, Robinsonem.' -powiedziałam.
Wole do Niego mówić poprzez myśli, wtedy nie wzbudzam żadnych ciekawskich spojrzeń.
-Ten ciemny blondyn?-zapytał.
Potwierdziłam skinięciem głową.
-Zaraz, zaraz, czy to nie jest Liam Payne?-zapytał znowu.
'Nie wiem jak ma na nazwisko, ale imię zgadłeś. Natt, wiesz kim on jest?'.
-Jeżeli to jest ten Liam, o którym myślę, to wiem. Słuchaj, Kate dobrze, wiesz kim ja jestem, prawda?-zapytał.
Pokiwałam głową, że wiem.
-Oprócz demonów na tym świecie żyje jeszcze dużo innych istot, w naszym świecie, który nazywamy światem cieni - ponieważ zwykły śmiertelnik nie może niektórych z nas zobaczyć - są nimi, na przykład wampiry, wilkołaki, czarownicy, elfy, fearie i wiele innych. Twój nowy strażnik jest prawdopodobnie czarownikiem, tylko zastanawiam się, dlaczego nie ma żadnego znaku? Albo chronią go naprawdę silne czary, albo się pomyliłem i jest zwykłym śmiertelnikiem.-no to mnie zatkało.
Skoro jest tyle ras istot z świata cieni, to w takim bądź razie, kim ja jestem?  
'Czarownikiem? Naprawdę istnieje tyle ras istot? Hmm.. może sprawdzimy kim tak naprawdę jest pan Liam?'.
-Popytam się trochę ludzi. Z tego co wiem teraz pracuje dla bardzo wpływowego wampira, który jak większość potężnych istot na tym świecie, chce Cię albo zabić, albo wykorzystać dla swoich celów.-powiedział.
Po jego słowach od razu zrobiłam się smutna. On, gdy tylko to zobaczył, przysunął się do mnie przytulił i dodał.
-Ej, Katie, nie martw się. Póki jesteś ze mną, jesteś bezpieczna, pamiętaj o tym, okey? No uśmiechnij się, księżniczko.-powiedział, a ja mimo smutku lekko się uśmiechnęłam-No, już lepiej.-zaśmialiśmy się-Jeszcze jedno, w tym ośrodku jest coraz więcej istot ze świata cieni, nie jesteś już tu bezpieczna. Jedną z osób, które pomogą nam Cię stąd wydostać jest pani Williams.
'Pani Williams? Dlaczego akurat ona?' -zapytałam.
-Ponieważ Margaret jest twoją strażniczką duchową. Strażnik duchowy to istota, która chroni takich jak Ty. Specjalnie się tutaj zatrudniła, by mieć na Ciebie oko i w razie niebezpieczeństwa ochronić Cie. Pewnie się teraz zastanawiasz dlaczego jej wcześniej nie widziałaś przed tym jak tu trafiłaś. Więc strażnicy duchowi potrafią się zmieniać w dowolnego człowieka na ziemi.
'Za dużo informacji jak na jeden poranek. Muszę już iść na tą terapię'.
-To chodźmy.-wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę gabinetu pani Williams, Liam oczywiście ruszył od razu za mną.
~~

'Jak to wszystko wie?'
-Jak to wszystko wie? Nathanie'lu James'ie Davis`ie, jak mogłeś, przecież jeszcze jest za wcześnie!-powiedziała Margaret, gdy tylko Natt Jej powiedział, że wiem kim ona jest.
-Ty go widzisz?-zapytałam zaskoczona-Jak mogłaś mi nie powiedzieć, chyba miałam prawo wiedzieć?-krzyknęłam sfrustrowana. 
-Nie teraz, Kate, zaraz wszystko Ci wyjaśnię.-powiedziała i znowu zaczęła krzyczeć na Nattan'a-Co jeszcze Jej powiedziałeś? Że jej nowy strażnik jest czarownikiem i pracuje dla człowieka, który chce Ją dostać w swoje ręce?
-To też wie.-odpowiedział chłopak.
-No pięknie.. O Louisie też wie?-zaraz, zaraz Louis?
Co z nim niby nie tak? Nattan popatrzył błagalnie na Margaret.
-Czyli Jej nie gadałeś, a ja się właśnie trochę wygadałam.-powiedziała po czym spojrzała na mnie.
-Louis? Co z Nim nie tak? O co chodzi? Możecie mi powiedzieć w końcu o co chodzi?-zapytałam.
A oni popatrzeli na siebie i spuścili wzrok.
-Przepraszamy, ale nie możemy. I tak jak już Ci nie raz mówiłem, trzymaj się od Niego z daleka.-po chwili ciszy Natt się odezwał.
-Skoro zaczęliście o Nim mówić, to skończcie. Ciągle mi mówisz, że nie możesz mi powiedzieć kim ja jestem, okey, zrozumiałam, poczekam, aż się wydostaniemy. Na stołówce powiedziałeś mi, o tym całym Liam'ie, trochę o świecie cieni. Więc dlaczego teraz znowu robisz z wszystkiego takie tajemnice?
-Dosyć tego, Kate, nie rozumiesz, że próbuje Cię chronić, a ty mi tego nie ułatwiasz? Dlaczego chociaż raz nie możesz mnie posłuchać i zrobić to o co Cie proszę?-zapytał.
-Dlaczego ty mi wszystkiego nie mówisz?- zapytałam na skraju płaczu.
On tylko westchnął.
-Przepraszam.-powiedział i zniknął.
-I kurwa znowu to robisz.. Jesteś tchórzem Davis, jednym wielkim tchórzem! Mam, do cholery, prawo wiedzieć kim jestem i co się dzieje wokół mnie!-zaczęłam krzyczeć.
-Ciszej, Kath, bo ktoś zaraz zaalarmowany wejdzie.-powiedziała Mag.
-Mam w dupie to, że ktoś może wejść, jestem wściekła. Jak mogliście, jak on mógł?!-zaczęłam płakać.
Mag podeszła do mnie i chciała przytulić, lecz ja Ją odepchnęłam.
-Zostaw mnie w spokoju, jasne?-wstałam i wyszłam kierując się do swojej celi.
Liam oczywiście poszedł za mną, lecz po chwili złapał mnie za rękę
-Co się stało? Dlaczego płaczesz?-zapytał z troska w głosie
-Gówno Cię to interesuje, zostaw mnie w spokoju, dobra?-wyrwałam rękę z Jego uścisku i weszłam do celi, zamykając mu przed nosem drzwi.
Mam już dosyć! Dlaczego nie mogę być zwyczajną dziewczyną? Człowiekiem, zwykłym człowiekiem. Oddałabym wszystko, żeby nie wiedzieć nic o świecie cieni, by się urodzić zwykłą śmiertelniczką, mieć problemy miłosne, a nie zgadywać i rozmyślać kim naprawdę jestem. Wolałabym być otoczona przez normalnych ludzi, a nie wśród nadnaturalnych istot. Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi mojej celi.
-Kate, wiem, że jesteś zła, nie wiem co się stało, ale musimy iść na lunch.-poinformował mnie Liam.
Ze straszna niechęcią wyszłam z celi, i wraz z chłopakiem skierowałam się na stołówkę. Szliśmy w ciszy, którą postanowiłam przerwać.
-Wiem kim jesteś, Liam, a raczej czym.-powiedziałam.
Zszokowany chłopak zatrzymał się, również się zatrzymałam i odwróciłam w Jego stronę.
-O czym ty mówisz?-zapytał.
Uśmiechnęłam się do Niego.
'-O czym ty mówisz?'
-Chyba mam przyjemność z panem Liam'em Payne`m?-zapytałam.
-Skąd znasz moje nazwisko, nie mówiłem Ci jakie jest.-powiedział.
- Oj Liam, Liam. W świecie cieni dużo się o Tobie podobno mówi. Po co tu jesteś? Dla kogo pracujesz i co ta osoba ode mnie chce?-zapytałam.
-Ten demon, jak mu tam.. Nathaniel, już ci wszystko powiedział?-zapytał-Pracuję dla bardzo wpływowego wampira w podziemnym świecie, nie chce Ci zrobić krzywdy. Kazał mi dbać o twoje bezpieczeństwo i jak się wydostaniesz stąd, żebyś z Nim porozmawiała. On chce twojego dobra, pamiętaj o tym.-powiedział.
-Po pierwsze, to moje życie nie potrzebuje ochrony. Po drugie, zrobię co będę uważała za słuszne, tak?-powiedziałam i weszłam do stołówki.
Wzięłam "jedzenie" i usiadłam na moim miejscu. Czułam wzrok Liam'a na sobie, nie wierzę w typa. Rozejrzałam się wokół i zobaczyła Louis'a, kierującego się w moja stronę, no nie jeszcze Jego brakowało.
-Hej, Kath, mogę się przysiąść?-zapytał.
-Jak powiem nie i tak to zrobisz?-odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Tak, masz racje, tak zrobię.-powiedział uśmiechnięty.
-Siadaj.-powiedziałam.
-Dlaczego ten strażnik..-powiedział i wskazał na Liam'a-..się na Ciebie patrzy?-zapytał.
-To mój strażnik. Ponieważ ostatnio same ze mną kłopoty, postanowili mi przydzielić Liam'a.- powiedziałam.
Chłopak zmarszczył brwi i się chwile zamyślił. Postanowiłam kontynuować grzebanie w mojej porcji. Po chwili Louis się ożywił, widać było, że jest zaskoczony i lekko przerażony.
-Coś się stało?-zapytałam
-Nie, nic, po prostu coś sobie uświadomiłem.-odpowiedział-Słuchaj, muszę się stad wydostać, wiem, że Ty też tego chcesz, więc przyszedłem z propozycją.-powiedział.
-Umm... nie wiem co powiedzieć.-powiedziałam-Zaskoczyło mnie to, po pierwsze znam Cię od dwóch dni...
-Miesiąca, pamiętasz? Straciłaś pamięć.-powiedział.
-...Okey, od miesiąca, niech Ci będzie. Nie ufam Ci.-powiedziałam
-Nie musisz mi ufać, żeby się stąd wydostać, musisz się zgodzić. Bez Ciebie nie dam rady.-powiedział.
'Katie, on może się nam przydać. Musisz się zgodzić. Pamiętaj, że wraz z Mag Cię obronimy w razie czego.' -usłyszałam w głowie Natt`a.
'O, postanowiłeś się do mnie odezwać? Huh,  nagle chcesz ze mną rozmawiać?' -zapytałam.
No nagle się postanowił odezwać, a w gabinecie Mag tak po prostu zniknął.
'Zrobię co uważam za słuszne jasne? Dlaczego wszyscy mi mówią jak mam żyć?'
-Nie wiem, muszę to przemyśleć.-powiedziałam wściekła na Nattan'a.
-Co tu jest do przemyślenia? Zgódź się i już.-powiedział.
-Powiedziałam, że to przemyślę.-wysyczałam przez zęby.
Jeszcze jedno słowo, a stracę kontrole. Spokojnie wdech i wydech. To kurde nie działa, oh, co robić.
-Kath, wszystko okey?-spytał.
-Nie, nie jest okey. Możecie przestać decydować o moim życiu, sama potrafię o siebie zadbać!-krzyknęłam
-Kate, chodź lepiej do celi.-poczułam jak Liam chwyta mnie za ramię i próbuje wyprowadzić.
Lecz ja już nie panowałam nad sobą, wyrwałam się mu.
'Zostaw mnie'
-Zostaw mnie, wszyscy mnie zostawcie. Mam tego wszystkiego dosyć, słyszycie!-zaczęłam krzyczeć.
Odwróciłam się w kierunku Louis'a, zapanowała nade mną moja moc, podniosłam rękę, a Louis zaczął unosić się w powietrzu. Biedny chłopak, wyglądał na przerażonego. Usłyszałam, że Liam do mnie podbiega drugą ręką pokazałam, żeby się zatrzymał, o dziwo to zrobił, niestety widziałam, że nie panował nad swoim ciałem ruszyłam ręką i pod wpływem mocnego odepchnięcia upadł na podłogę.
Nie panowałam nad sobą, spojrzałam na Louis'a, patrzył na mnie z błaganiem wypisanym w oczach. Przede mną pojawiła się Margaret wraz z Nattan'em.
-Kath, musisz się uspokoić, słyszysz? Jesteś w miejscu publicznym, wszyscy na Ciebie patrzą.-powiedział Natt.
-Liam, wyczyść wszystkim pamięć tak, żeby nie pamiętali tego co się działo.-powiedziała Mag. Chłopak pokiwał głową.
-Nie będziecie mi mówili co mam robić. Potrafię zadbać o siebie.-powiedziałam innym głosem.
Co się ze mną dzieje? Mag podeszła do mnie, spojrzała mi w oczy.
-Przykro mi, ale muszę to zrobić. Poczułam jak wbija mi igłę w szyję i wstrzykuje środki uspakajające. Powoli odpływam. Upadam na ziemie, tracę przytomność.
~~
Perspektywa Louisa

Zobaczyłem Kath siedząca przy stoliku na stołówce i postanowiłem się przysiąść, zdziwiło mnie, że ten strażnik się na Nią patrzy, ale nigdy nie spodziewałbym się, że On posłał akurat Jego. Mówiłem, że sam to załatwię. Po co tu Liam, muszę z Nim porozmawiać, co tutaj robi. Z moich przemyśleń wyrwała mnie moja towarzyszka.
-Coś się stało?-zapytała.
 -Nie, nic, po prostu coś sobie uświadomiłem.-odpowiedziałem-Słuchaj, muszę się stad wydostać, wiem, że Ty też tego chcesz, więc przyszedłem z propozycją.-powiedziałem.
Przecież muszę do Niej jakoś dotrzeć, a ucieczka z tego miejsca to dobry sposób.
-Umm... nie wiem co powiedzieć.-powiedziała-Zaskoczyło mnie to, po pierwsze znam Cię od dwóch dni...
-Miesiąca, pamiętasz? Straciłaś pamięć.-powiedziałem.
-...Okey, od miesiąca, niech Ci będzie. Nie ufam Ci.-powiedziała.
-Nie musisz mi ufać, żeby się stąd wydostać, musisz się zgodzić. Bez Ciebie nie dam rady.-powiedziałem.
Ona musi się zgodzić, inaczej cały plan oraz powierzone mi zadanie nie wyjdzie.
-Powiedziałam, że to przemyślę.-wysyczała.
Widać, że jest zdenerwowana, przecież nic takiego nie powiedziałem. Po prostu poprosiłem. Ta dziewczyna coraz bardziej mnie intryguje.
-Kath, wszystko okey?-spytałem.
Nie wygląda najlepiej. 
-Nie, nie jest okey. Możecie przestać decydować o moim życiu, sama potrafię o siebie zadbać!-krzyknęła.
Nawet nie wiem kiedy obok nas zjawił się Liam.
'poczułem jak się unoszę'
-Kate, chodź lepiej do celi.-chwycił Ją za ramię i zaczął prowadzić w stronę wyjścia.
Ta jednak się wyrwała i zaczęła jeszcze bardziej na Niego krzyczeć. Gdy odwróciła się w moja stronę, wszystkie wątpliwości, które miałem w związku z tym kim jest naprawdę odeszły. Już wiedziałem na 100%, że się nie pomyliłem. Miałem kilka takich momentów, ale w tym momencie już wiedziałem. Dziewczyna miała całe czarne oczy. Podniosła rękę, a ja poczułem jak się unoszę. Nie powiem, byłem przerażony, choć nie często mi się to zdarza, to raczej inni są przerażeni na mój widok, ale w tym momencie poczułem się jak oni. Zacząłem się dusić. Liam podbiegł w Jej stronę, jednak ona go zatrzymała. Siła Jej mocy była niewyobrażalnie wielka. Nagle w pokoju pojawiła się psycholożka Kate, wraz z tym chłopakiem, demonem. Zaczęli coś do Niej mówić, lecz nie słyszałem ponieważ ból jaki mi sprawiała, był tak wielki, że ledwo mogłem się skupić co się dzieje wokoło. Po chwili dziewczyna podeszła do Kath, powiedziała coś i wbiła strzykawkę ze środkiem uspakajającym w Jej szyję, poczułem jak upadam na twarda ziemię, ból przeminął. Spojrzałem na wszystkich wokoło i już wiedziałem, że Liam wyczyścił im pamięć, bo byli otępiali. Spojrzałem na nieprzytomną dziewczynę. Podbiegłem do Niej i wziąłem Ją na ręce.
-Co ty robisz?-zapytał Nattan.
-A nie widzisz? Zaniosę Ją do Jej celi, nie może tu leżeć.-skierowałem się w stronę wyjścia i poszedłem w kierunku Jej celi.
Była taka krucha i bezbronna, gdy była nieprzytomna. Teraz zauważyłem jaka jest piękna.
'Nie, STOP, Louis nie możesz się w Niej zakochać. Musisz wypełnić misję.' ~pomyślałem.



~~♥~~
Jestem z 6 rozdziałem. Jak wam się podoba? Co ten Louis, czyżby sie zadurzył w naszej Kath? 
O jaką misje chodzi? A Liam, spodziewaliście się? Ogólnie miałam inny pomysł na ten rozdział, ale i tak jestem z niego nawet zadowolona. Zachęcam do pozostawienia opinii. Co bym mogła zmienić? Jeżeli jest coś takiego to napiszcie śmiało. Dziękuje wam za ponad 2000 wyświetleń!!!

Pozdrawiam
Nikt Ważny

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 5

"Równie wspaniale jest kochać, jak być kochanym. Miłość nie da się zmarnować"

"W tym momencie przypomniała mi się pewna osoba, której równie mocno ufałam, jednak on mnie zranił. Nie widziałam go od dobrych 7 lat. Może to i dobrze, że kontakt się urwał. Może tak miało być?"


Na wspomnienie chłopaka oderwałam się od mojego jedynego przyjaciela. Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Coś się stało?-zapytał
-Nie, nic po prostu coś sobie przypomniałam.-odpowiedziałam
-No dobra, będziesz chciała - sama powiesz, a teraz chodź na świetlice.
Ruszyliśmy w stronę świetlicy. Weszłam i coś zwróciło moja uwagę. Louis siedział na MOJEJ kanapie, jakby nigdy nic i gadał z jakimś farbowanym blond chłopakiem. Raczej nie był pacjentem, ponieważ nie był ubrany w szpitalny uniform. Chciałam zawrócić, ale w tym momencie brunet spojrzał w moja stronę i się uśmiechnął. Pokazał, że mam podejść i usiąść. Niechętnie podeszłam do nich i usiadłam jak najdalej od Louis'a. Może i miał rację, lecz nadal się Go trochę boje, może tego nie okazuję, ale tak jest.
-Cześć, Kate. Poznaj mojego przyjaciela, właśnie przyszedł mnie odwiedzić.-powiedział.
Prychnęłam, nie dość, że usiadł na mojej kanapie z tym blondasem, to jeszcze się do mnie odzywa jakby nigdy nic.
'Jestem Niall'
-Jestem Niall, miło mi.- powiedział blond włosy chłopak wyciągając w moim kierunku dłoń.
Spojrzałam na blondyna. Był bardzo przystojny, miał niebieskie oczy ubrany był w czarne rurki i biały t-shirt. Kogoś mi przypominał.
-Kate.-odpowiedziałam oschle.
Chłopak zabrał dłoń z powrotem widząc, że nie mam zamiaru odwzajemnić gestu.
-Po co mnie tu zawołałeś? I dlaczego siedzisz na moim miejscu?-odwróciłam się w kierunku Louis'a.
-Chciałem, żebyś z Nami porozmawiała, co miałaś sama siedzieć jak zawsze?- zapytał
-Może ja lubię samotność? Nie pomyślałeś o tym?- zapytałam.
Wiem, że jestem dla Niego oschła, ale nie mogę mu pokazać, że mnie trochę przeraża. 'Okey, Kate, opanuj emocje. Musisz być obojętna i oschła. Może wtedy się odpierdzieli od Ciebie!'
-Nie wydaje mi się, żebyś lubiła.-powiedział
-A może po prostu nie chce siedzieć tu i rozmawiać z Tobą, o tym też nie pomyślałeś, hmm...?-powiedziałam.
Wiem, że to było wredne, ale taka jest prawda.
-Wiesz co, to było trochę nie miłe.-wtrącił ten cały Niall-Jeżeli nie chcesz z Nami rozmawiać to dlaczego nadal tu siedzisz, hmm...?-nie mogę pozbyć się wrażenia, że go znam.
Ugh.. może i Go nie znam, ale już mnie irytuje.
-Po pierwsze, za szczerość nie przepraszam.-powiedziałam-Po drugie, to jest MOJA kanapa, więc to ja się was pytam dlaczego tu siedzicie?-rzekłam.
'Opanuj się, Katie, nie chcemy pokazu twojej mocy!' -odezwał się głos Nattan'a w mojej głowie. Całkowicie zapomniałam, że On nadal tu jest i stara się kontrolować sytuację.
-Z jakiej racji twojej? A odpowiadając na twoje pytanie - to jedyne wygodne miejsce gdzie można w spokoju porozmawiać.-znowu odezwał się blondas.
-Nie rozmawiam z Tobą tylko z Louis'em. Czy z łaski swojej mógłbyś się zamknąć?-zapytałam.
Blondyn najwidoczniej chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz się powstrzymał.
-Powiesz mi wreszcie czego ode mnie chcesz?-zapytałam
-Po prostu nie znam tu nikogo oprócz Ciebie, jasne? A gdy się tu znalazłem, myślałem, że może się z Tobą dogadam, wydajesz się najnormalniejszą osobą w tym całym wariatkowie.-odpowiedział
-To źle myślałeś. Jestem inna niż wszyscy. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. I źle zrobiłeś, że tak pomyślałeś, wybrałeś najgorszą osobę do za kumplowania się.-powiedziałam, po czym wstałam i poszłam na terapie.
~~
Perspektywa Niall'a

Nie wierze, że mnie nie poznała. Owszem, minęło parę lat i trochę się zmieniłem, ale chyba nie aż tak?
Gdy tylko Ją zobaczyłem, od razu wiedziałem, że to moja Katie. Dorosła, wypiękniała, wyrosła na piękną kobietę. Ale nie tylko jej wygląd się zmienił, zrobiła się strasznie wredna, oschła i obojętna. Już nie jest małą i pogubioną dziewczynka. Wiem, że Ją zraniłem, gdybym mógł cofnąć czas powiedziałbym Jej całą prawdę, ale już za późno - nic z tym nie zrobię. Może i nawet lepiej, że mnie nie poznała, nie wiem co by się stało.  Doskonale wiem o Jej zdolnościach, jest wielu, którzy dla Jej mocy chcą Ją zabić i właśnie to mnie martwi. Cholernie mi na Niej zależy i muszę coś zrobić, by nasz plan się nie powiódł, bo wtedy będzie za późno dla Kath.
-Niall, czy ty mnie w ogóle słuchasz?-z rozmyślań wyrwał mnie Louis
-Sorry, stary, zamyśliłem się.- powiedziałem
-Niall, chłopie, co się stało? Chodzi o Katie?
-Nie wierzę, że mnie nie poznała. Wiem, że minęło parę lat, ale aż tak się chyba nie zmieniłem.
-Może to i lepiej. Z tego co nam opowiadałeś zraniłeś Ją, i to bardzo.
Racja zraniłem Ją i to w najgorszy sposób jaki mogłem. Bądź co bądź, nigdy sobie tego nie wybaczę, a na pewno nigdy nie zapomnę tego dnia, ponieważ straciłem najważniejszą osobę w moim życiu.

Retrospekcja

Szedłem właśnie w umówione miejsce spotkania z Kath.  To dla mnie najcięższa decyzja w całym moim życiu. Lecz muszę to zrobić, nie chce Jej narazić na niebezpieczeństwo. Od przemiany nie potrafię nad sobą panować, jeszcze zrobiłbym Jej krzywdę. To dla Jej dobra. Zatrzymałem się w parku przy naszej ławeczce i czekałem. Cóż, przyszedłem wcześniej, żeby pomyśleć co mam Jej powiedzieć, żeby Jej tak bardzo nie zranić. Siedziałem tak z 30 minut i dalej nie wiedziałem co mam Jej powiedzieć. 
-Zgadnij kto to?-ktoś zasłonił mi oczy. 
Poczułem ucisk w brzuchu, wiedząc, co się zaraz stanie.
-Kath, usiądź musimy porozmawiać.-powiedziałem. 
Brunetka podeszła do ławki, po czym usiadła. Spojrzała na mnie z zaskoczeniem na twarzy.
-Niall, coś się stało?-spytała. 
Oh, czas to skończyć.
-Słuchaj, Katherine, niestety nie możemy się już przyjaźnić, ani spotykać. Musimy zerwać kontakt.-powiedziałem. 
Dziewczyna spojrzała na mnie przerażona, po czym wybuchnęła śmiechem.
-Hahaha, dobry żart, Nialler.
Nie umiała przestać się śmiać. Mi jednak nie było do śmiechu, gdy tylko zobaczyła moja poważną twarz zamarła.
-Żartujesz sobie ze mnie?-wrzasnęła-Powiedz mi, dlaczego? Co się takiego stało? Niall, przecież mi możesz powiedzieć, pomogę Ci, wiesz o tym, że Cię nie zostawię. Niall, proszę... -w Jej głosie można było usłyszeć gniew, troskę oraz zdezorientowanie
-Kate, mi nikt nie pomoże. Tak będzie najlepiej dla nas oboje, wiesz o tym.-powiedziałem, po czym odwróciłem się i chciałem odejść
-Dla nas? Chyba dla Ciebie. Nie rozumiem dlaczego chcesz to zrobić. Przecież było dobrze, jesteśmy przyjaciółmi, nie możesz mnie zostawić.-po Jej głosie mogłem poznać, że jest na skraju płaczu. 
Cholera, to tak bardzo boli, ale robię to dla Jej dobra.
-Uwierz, że robię wszystko - odkąd się poznaliśmy - dla Twojego dobra, zależy mi na Tobie i nie mam zamiaru narażać Cię na niebezpieczeństwo.
-To dlaczego kończysz naszą przyjaźń? Nie rozumiesz, że jesteś jedną z dwóch osób, którym zaufałam, które mnie wspierają i nie naśmiewają się ze mnie? Dlaczego chcesz to zniszczyć..-zapytała
-Nie rozumiesz, nie mam innego wyboru.-powiedziałem-Jeśli to by ode mnie zależało, wszystko było by inaczej.-powiedziałem
-Niall, w co ty się znowu wpakowałeś?-spytała
-W nic, po prostu dzieje się ze mną coś, czego nie powinnaś oglądać.-powiedziałem
'Wbiłem się w jej usta'
-Już rozumiem, zabawiłeś się moimi uczuciami, a teraz odchodzisz. Sprawiłeś, że Ci zaufałam, potraktowałam jak przyjaciela. A potem po prostu ranisz. Wiesz co, Niall, jesteś zwykłym skurwysynem. Żałuję, że Cię poznałam.-zaczęła płakać. 
A ja nie wytrzymałem, odwróciłem się, podszedłem do Niej i wbiłem się w Jej usta. Na początku zaskoczona, lecz po chwili oddała pocałunek. Całowała tak delikatnie. To niewiarygodne, że w tak kruchej dziewczynie drzemie tak wielka moc Niechętnie oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam powietrza w płucach. Złapałem Jej twarz w moje dłonie i spojrzałem Jej w oczy, w te piękne niebieskie oczy.
-Nigdy nie mów, że zdobyłem Twoje zaufanie, żeby Cię zranić. Nigdy bym tego nie zrobił, jesteś dla mnie zbyt ważna, ale zrozum, nie mogę Ci powiedzieć dlaczego już nie możemy się widywać. Wiem, że Cię zraniłem, lecz nie mam innego wyjścia, pozwól mi odejść i nie utrudniaj jeszcze bardzie, proszę...


-Dobrze wiesz, że musiałem to zrobić, wiesz, że było to po mojej pierwszej przemianie i musiałem nauczyć się nad sobą panować.-powiedziałem.
-Wiem i Cię rozumiem. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, czasu nie cofniesz. Poza tym, pamiętaj o misji, On się wścieknie, jak się dowie, że coś nie idzie po Jego myśli, musimy to zrobić, inaczej On nas zabije. Dobrze wiesz, że musiałem się tu dostać, żeby wypełnić.-powiedział
-A ty dobrze wiesz, że nie podobają mi się Jego zamiary i jak tylko się dowiem, że ma zamiar Ją skrzywdzić, to go zabiję.-powiedziałem
-Wiem, a ja Ci w tym pomogę. Jest jedyna nadzieja dla całego świata, wiesz o tym? Mnóstwo istot chce Ją dorwać, a jednym z naszych zadań jest dopilnowanie, by nic Jej się nie stało, musi do Niego dotrzeć cała i zdrowa.
~~
Perspektywa Kate

Siedziałam w gabinecie pani Williams, lecz nie słuchałam zbytnio co do mnie mówi, ponieważ myślami byłam przy blond włosym chłopaku. Dałabym sobie rękę uciąć, że Go znam i wydaje mi się, że bardzo dobrze. Tylko kurde, skąd? Nie daje mi to spokoju.
-Katherine, co się z Tobą ostatnio dzieje? Coraz częściej zostajesz potraktowana środkami uspakajającymi i odesłana do swojej celi, nie słuchasz co się do Ciebie mówi, nie wykonujesz poleceń. Coś się stało?-zapytała
-Nic się nie stało. 
-Ale ty nie rozumiesz, jestem tu by Ci pomóc.-popatrzyła na mnie z troską.
-Nikt mi nie może pomóc, nie rozumiesz..
'Szłam wkurzona przez korytarz'
-Oh... daj sobie pomóc, a nie robisz jakieś wymówki.
-To nie są żadne wymówki, wy to zrozumcie.- powiedziałam-Mogę już iść?-zapytałam
-Jeszcze jedna sprawa, ponieważ od ostatniego czasu same z Tobą problemy, dyrekcja postanowiła przydzielić Ci własnego strażnika.- rzekła
-Że co proszę!?-zerwałam się z miejsca-Nie potrzebuję żadnego strażnika!
-To nie moja decyzja, przykro mi, Kate. Przyjdzie po Ciebie jutro rano przed śniadaniem. Teraz możesz już iść.-powiedziała.
Podeszłam do drzwi i wyszłam trzaskając. Szłam korytarzem wkurzona i sobie myślałam;  
'Po co mi jest jakiś strażnik, uhg.. Wiem jedno, ten szczęściarz, co będzie moim strażnikiem, nie będzie miał ze mną łatwo. Już ja tego dopilnuję'  
'Tak właśnie, my.`-usłyszałam przyjaciela
'Tak właśnie, Natt, MY!' .

~~
Jestem z rozdziałem piątym. Heh chyba was trochę zaskoczyłam z tym Niall'em jego wspólna przeszłością z Kath. Przepraszam was jeżeli rozdziały będą się pojawiać coraz rzadziej lecz musicie mi wybaczyć ponieważ szkoło jest i mnóstwo nauki. Zapraszam do Lajkowania Fan page'a na fb jest zakładka w menu bloga. Do następnego.

Pozdrawiam
Nikt Ważny ☺



Skomentuj!!!


piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział 4

"Za tym padołem gniewu i łez majaczy groźny cień"



"Rozglądałam się jeszcze chwile po pomieszczeniu, próbując wymyślić jak się stąd wydostać, zanim cokolwiek zrobię muszę się uwolnić z pasów. Próbuje jakoś wciągnąć rękę, szarpie się, próbuję ja upchnąć. Wszystko na nic. Słyszę kroki na korytarzu, przez drzwi wchodzi lekarz i jedna z pielęgniarek. Drzwi się zamykają, zaczyna się największy koszmar w moim życiu..."


'Zaczęłam się szarpać'
Siedziałam w tym dziwnym fotelu, przypięta pasami. Pielęgniarka podjechała aparaturą pod mebel, na którym siedziałam. Zaczęłam się wyrywać przez co musieli wzmocnić zabezpieczenia żebym nie uciekła.
Wykonali parę badań i podłączyli mnie do aparatury.  Zaczęłam się szarpać, klnąc na wszystkich. Nie da się opisać co w tym momencie czuję. Boję się, tak bardzo się boję, niech to wszystko okaże się snem. Niech mi ktoś pomoże!
-Ratunku! Pomocy! Dlaczego wy jesteście tacy okrutni? Dopadnę tego skurwysyna! Dopadnę!! Wszyscy pożałujecie!-zaczęłam krzyczeć
-Okey, możemy zaczynać.-powiedziała pielęgniarka i zaczęła załączać aparaturę-Na początek dawka minimalna.
Zaczęło się, włączyła przepływ prądu, po chwili poczułam nieziemski ból, a to dopiero początek.
Ból był nie do wytrzymania, nie dało się na niczym innym skupić, żeby chociaż trochę go stłumić. Czułam jakbym płonęła, no nie da się tego opisać.. Tego co czułam. Nigdy w życiu nic gorszego mi się nie przytrafiło.
~~
Perspektywa Nattan'a

Czułem, że coś złego dzieje się z Katie.
Z moją Katie.
Postanowiłam zobaczyć co się dzieje. To co zobaczyłem zabolało oraz wkurzyło.. i to ostro. Zobaczyłem jak Katie jest przypięta do aparatury służącej do terapii elektrowstrząsowej, leżała w fotelu unieruchomiona pasami. Szarpała się i krzyczała z bólu. To był najgorszy obraz jaki w życiu widziałem. Moja mała Katherine (pełne imię Katie) cierpiała, przeżywała katusze. Muszę Jej pomóc.
-Daj większą moc.-powiedział `lekarz`.. Jeśli takiego potwora można w ogóle kimś takim nazwać. Pielęgniarka już chciała powiększyć napięcie prądu, lecz ja postanowiłem ich trochę postraszyć i jak najszybciej pomóc Kate. Podszedłem do lekarza i wytraciłem mu wszystkie papiery z reki.
-Co się dzieje?-oo.. już są przerażeni.
Podszedłem do biurka, które stało w rogu i zacząłem otwierać wszystkie szuflady, i wyrzucać całą zawartość. Na końcu przerzuciłem krzesło przez cały pokój i zacząłem niszczyć aparaturę.
'Lewitowała'
-Doktorze, co się dzieje?-zapytała przerażona pielęgniarka.
Aparatura przestała działać, spojrzałem na Kate - straciła przytomność. Postanowiłem ich jeszcze bardzie wystraszyć i uwolniłem Katie, po czym podniosłem, żeby wyglądało jakby lewitowała. Po chwili do pokoju wbiegli zaalarmowani strażnicy. Gdy tylko zobaczyli co się dzieje, stanęli jak wmurowani. Położyłem Kate z powrotem i pozwoliłem, by przenieśli ją do Jej celi. Bali się do Niej podejść, w sumie jak bym był człowiekiem i znalazł się w takie sytuacji, też bym się bał. Usiadłem obok Niej i czekałem aż się obudzi. Najbardziej martwiły mnie te czerwone ślady na skroniach, mam nadzieję że nic Jej nie jest. Nie mogę Jej stracić, jest dla mnie zbyt ważna...

~~
Perspektywa Kate

Otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to Nattan, który siedział na łóżko obok mnie. Strasznie bolała mnie głowa. Ostatnie co pamiętam to okropny ból. Co się takiego stało, że wszystko mnie boli?
-Co się stało?-zapytałam.
Gdy chłopak tylko zobaczył, że nie śpię, rzucił się na mnie i przytulił.. mocno.
-Natt.. Puść... Mnie... Nie mogę... Oddychać!- wyjęczałam
-Oh, Katie, jak się cieszę, że nic Ci nie jest. Nawet nie wiesz jak się bałem.-powiedział z ulga.
Ja tylko spojrzałam na niego zaskoczona.
-Jak się czujesz?-spytał
-Po za tym, że wszystko mnie boli, to dobrze. Natt, wytłumaczysz mi co się stało?
-Jak to? To nie pamiętasz? Oh, tego się obawiałem.
-Natt, co się stało.. Co mam niby pamiętać?-zapytałam zaskoczona
-Katie, powiedz mi, który dzisiaj jest?-zapytał.
O co mu chodzi?
-Jak to który? 28 marzec.-odpowiedziałam
-Cholera, nie pamiętasz niczego sprzed 2 miesięcy.
Że co!? Co on do mnie mówi.. jak to?
-Oh, powiem Ci co się stało. Nie wiem czemu, ale znalazłem Cię w gabinecie, gdzie przeprowadza się terapię elektrowstrząsową. Byłaś podłączona do aparatury i wrzeszczałaś z bólu. Rozwaliłem cały gabinet, uwolniłem i trochę wszystkich postraszyłem, po czym pozwoliłem, by Cie przynieśli tutaj - do twojej celi. Najwidoczniej musiałaś stracić pamięć.-jak to elektrowstrząsy???
Oni są normalni? Ale dlaczego? Przecież nic nie zrobiłam - chyba(?). Skoro nie pamiętam aż 2 miesięcy, to coś się musiało stać.
-Katie, wszystko okey?
-Jak ma być okey?! No powiedz mi, jak?! Jak oni mogli mi to zrobić?! 2 miesiące.. Naprawdę nie pamiętam dwóch miesięcy?-zaraz się chyba popłaczę..
Jacy ludzie są okrutni.
Nathaniel (pełne imię Nattan'a) widząc łzy w moich oczach przytulił mnie i szeptał, że wszystko będzie dobrze.
-Natt, powiedz mi, czy coś się wydarzyło przez te dwa miesiące o czym powinnam wiedzieć?- zapytałam.
Widziałam, że się zastanawiał
-Jest jedna rzecz.. Yyy.. Twoje moce się przebudziły i trzeba się jak najszybciej stąd wydostać.-powiedział
-Coś jeszcze..-widziałam jak się waha-Nie.. Jednak to wszystko. Jak będzie czas żeby się stąd wynieść, to wszystko Ci powiem. A teraz chodź do stołówki pewnie jesteś głodna.
Wstałam i skierowałam się w stronę stołówki. Wzięłam tackę z "jedzeniem" i poszłam usiąść. Dlaczego wszyscy się tak dziwnie na mnie patrzą? O co chodzi? Mam już dość tego miejsca i chcę się jak najszybciej stąd wydostać. Siedziałam zamyślona, grzebałam w swojej porcji posiłku, nie tknęłam nic, ponieważ znając życie, smakuje równie okropnie jak wygląda.  Dalej nie potrafi do mnie dojść to co się stało.. Przynajmniej rozumiem, dlaczego pamiętam okropny ból, aż ciarki przechodzą na samą myśl. Nic nie rozumiem, dlaczego to zrobili? Przecież nawet jakby mi zaproponowali terapię, pierw wybuchłabym śmiechem, a potem zaczęłabym ich wyzywać. Nie wiem co się działo przez te 2 miesiące, ale coś mi mówi, że Natt mi wszystkiego nie mówi, a ja z całego serca nienawidzę kłamstwa. Moje przemyślenia przerwało uczucie, że ktoś natarczywie się we mnie wpatruje. Rozejrzałam się po sali, ale nikt konkretny nie rzucił mi się w oczy. Może dlatego, że każdy zerkał w moja stronę z wielkim przerażeniem wypisanym na twarzy? O co im, kurde, no chodzi? Coś mam na twarzy czy coś? Dyskretnie postanowiłam się zobaczyć w łyżce, czy coś jest nie tak z moją twarzą. Zamurowało mnie, na skroniach miałam dwa dość spore ślady, pewno od kabelków, do których mnie przypięli. No i pięknie, pewnie już cały szpital o tym wie, tylko ciekawe czy wiedzą, że straciłam pamięć?
'Odwróciłam się w kierunku chłopaka'
-Cześć Kate, co Ci się stało?-odwróciłam się w kierunku chłopaka o przepięknych niebieskich tęczówkach.
Skąd on mnie zna, do cholery?
-Yy.. kim ty, do cholery, jesteś i jak śmiesz się do mnie zbliżać?-zapytałam.
Nie powiem, byłam lekko zdezorientowana, zaskoczona i wkurzona.
-Katie, nie rób sobie żartów, to ja Louis, pamiętasz? Co się z Tobą stało?-zapytał
-Nie twój zasrany interes. Nie wiem kim jesteś Louis, ale trzymaj się ode mnie z daleka. Nie znam Cię i nie chce się z nikim tutaj zaznajamiać, okey?-chciałam wstać, lecz on złapał mój nadgarstek i pociągnął z powrotem na krzesło.
-Żartujesz sobie?
Był zaskoczony? O co w tym wszystkim chodzi? Nathaniel nie wspominał o żadnym Louisie. Bądź co bądź skądś go kojarzę, ale nie mam, do cholery, pojęcia skąd.
-Kate, znamy się od dwóch tygodni. Jak możesz mnie nie pamiętać? Chyba, że...Oo kurwa nie mogli, nie ośmielili by się.-zaczynam się bać tego gostka.
Nie znam Go, a on podchodzi do mnie jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi i pyta co się stało.
-Katie, powiedz mi, dlaczego masz na skroniach wypalone ślady? Proszę powiedz..-hahah no chyba coś mu się poprzestawiało..
Podchodzi co mnie, mówi, że niby znamy się od 2 tygodni i myśli, że co? Zwierze mu się z moich smutków i zmartwień?
-Powiedziałam, żebyś się ode mnie odwalił!-wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia.
Musze jak najszybciej porozmawiać z Nattan'em .
~~
-Nathaniel'u James'ie Davis, masz się w tej chwili tu pojawić!- powiedziałam.
Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Elektrowstrząsy, utrata pamięci, Nattan mówi mi że moje moce się przebudziły - właśnie, nie powiedział mi jaskie one są! Oraz Louis.. Chłopak, o którym nie usłyszałam ani słowa z ust Natt`a.
-Katie, coś się stało?-zapytał
-Kto to jest Louis, i dlaczego twierdzi, że się znamy? I dlaczego mam wrażenie, że mówi prawdę? Czyżbyś mnie okłamał?
-Nie okłamałem Cię. Tylko nie powiedziałem całej prawdy.-odpowiedział na moje pytanie.
Widać, że jest zakłopotany. Oj, nie popuszczę mu teraz. Jak mógł?
-Jak mogłeś, dlaczego mi nie powiedziałeś?-zapytałam rozczarowana.
Odkąd pamiętam mówiliśmy sobie wszystko.
-Przepraszam Cię, Katherine. Nie chciałem, ale przed tym jak straciłaś pamięć, prosiłem Cię, żebyś Go unikała. Wiem, że to on ciągle się do Ciebie dowalał, ale nie chcę, żeby się dowiedział kim jesteś.-powiedział.
-A powiesz mi kim jestem? -zapytałam.
Starałam się brzmieć surowo i właśnie taki wyraz twarzy przybrałam.
-Mówiłem Ci to już nie raz.. Na razie nie mogę. Wszystkiego dowiesz się, jak się stąd wydostaniemy.-powiedział.
Ugh... czy on musi być taki uparty?
-Dlaczego musisz być taki uparty, huh? To chociaż powiedz mi jakimi darami jestem obdarzona?-zapytałam zdenerwowana
-Jedną, która się objawiła jest telekineza - potrafisz przenosić przedmioty używając umysłu, a drugiej sama się przekonaj.. Spójrz w lustro. Tylko się nie przestrasz, samo zniknie.
O co mu kurde chodzi? Telekineza? Serio!? Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Moce, Louis, Nattan, jestem ciekawa jak wygląda ten cały świat Cieni, bo tak właśnie mówią o świecie nadprzyrodzonych istot. Jakie jeszcze niespodzianki mnie spotkają?
Za radą Natt'a podeszłam do lustra (najwidoczniej wstawili nowe, bo z tego co wiem tamte rozbiłam), by zobaczyć co ze mną nie tak. Gdy zobaczyłam o co mu chodzi, wstrzymałam oddech, moje oczy są czarne - całe czarne, bez białek, bez tęczówek.
-Tylko spokojnie, to nic takiego, zniknie, tylko musisz się uspokoić.-zrobiłam co mi kazał.
Wzięłam kilka głębokich wdechów, po czym zamrugałam kilka razy. Moje oczy znowu zrobiły się zielone - takie jakie powinny być.
-Już wiesz, dlaczego nie chce byś się zadawała z Louis'em, żebyś się nie zadawała z kimkolwiek?
-Ale przecież chyba da się jakoś nad tym zapanować? Musi być sposób.-wyszeptałam.
-Można zapanować, już prawie potrafiłaś to zrobić, ale przez te elektrowstrząsy zapomniałaś wszystkiego.
-Dlaczego mnie to wszystko spotyka? Nattan, dlaczego akurat musiało paść na mnie?-zapytałam.
Tylko przy nim mogłam ujawnić swoje emocje, on zawsze jest przy mnie i za to go uwielbiam. Zaczęłam po cichu szlochać, Natt od razu mnie przytulił i zaczął nami kołysać.
-Tyle razy Ci już mówiłem, jesteś po prostu wyjątkowa. Nie jesteś żadnym dziwadłem, wszyscy są tacy sami, a Ty jesteś inna. To tak jakby znaleźć zdrowe jabłko, które jest zakopane pośród milionów zgniłych i zepsutych. Jesteś od nich lepsza.-powiedział.
'Przytulił mnie'
-Niestety, gdy te jabłko będzie leżeć zbyt długo wśród tych nie dobrych, samo zacznie gnić.-powiedziałam-Tak samo jest ze mną. Im dłużej jestem pośród tych wszystkich wariatów, a także ludzi, tym bardziej staje się zepsuta. Wszystko to, co się wydarzyło i ma się wydarzyć - niszczy mnie. Natt, proszę Cię, wyciągnij mnie stad jak najszybciej, to miejsce mnie niszczy z każdym dniem po troszku, lecz coraz bardziej.
-Wiem, księżniczko, wiem. Robię co mogę. Już niedługo, obiecuję.-powiedział po czym jeszcze bardziej mnie do siebie przytulił.
-Ufam Ci, Natt, nie zepsuj tego.
W tym momencie przypomniała mi się pewna osoba, której równie mocno ufałam, jednak on mnie zranił. Nie widziałam go od dobrych 7 lat. Może to i dobrze, że kontakt się urwał, Może tak miało być?

~~♥~~
No i przybywam z 4 rozdziałem. 
Przepraszam, jeżeli rozdziały będą się pojawiały raz na półtorej tygodnia czy nawet dwa, ale niestety szkoła się zaczęła i mam mnóstwo nauki.  Postaram się jednać dodawać je jak najczęściej. 
Dziękuję wam wszystkim za ponad 1500 wyświetleń, naprawdę nie spodziewałam się że będzie ich aż tyle. Z całego serca zachęcam do komentowania, bo nawet jedna głupia kropka jest dla mnie motywacja do pisania. 
Do następnego. ☺


Pozdrawiam
Nikt Ważny.