niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 2

"To dzięki książką nie czułem się opuszczony przez cały świat."

muzyka


Nattan 

Od zdarzenia z objawieniem się jednej z mojej umiejętności minął tydzień.  Zmiana moich normalnych oczu na oczy demona (tak demona, Nattan wyjaśnił mi, że każdy demon tak potrafi, nie to, że jestem demonem nic z tych rzeczy.) powtórzyła się jeszcze dwa razy. Natt próbuje mi z opanowaniem emocji, które zresztą od czasu przebudzenia mocy zaczęły być 3 kronie odczuwalne.  Co dziwne Louis nie niepokoił mnie od tego tygodnia, może i nawet lepiej. Tak czy siak staram się unikać kontaktów międzyludzkich, lepiej żeby nikt nie dowiedział się o moich umiejętnościach.  Dalej zastanawiam się kim, a raczej czym jestem, Nattan za wszelką cenę nie chce i powiedzieć upiera się, że dowiem się z swoim czasie. Czyli kiedy? Wiem jak się wydostanę. Ale kiedy to się stanie, za dwa miesiące, rok, może dwa? A ja chce wiedzieć, ta niewiedza mnie rozwala od środka. Do wydarzeń sprzed tygodnia myślałam, że znam siebie i wiem kim jestem jednak od tamtej pory wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłam! Stałam się marną cząstką dawnej siebie. owszem nadal wzbudzam strach u innych, lecz ten strach daje mi satysfakcję z tego, że ludzie się mnie boją. Stałam się bardziej agresywna, coraz częściej kończy się na tym, że wstrzykują mi środki uspakajające i budzę się w swojej celi. Wszystko przez to, że mój dar postanowił się przebudzić i zacząć rozwijać. Natt ma już plan jak mnie stąd wydostać, lecz nadal nie wiem na czym polega.. Blondyn za żadne skarby nie che nic wyjawić, mówi, że mam mu zaufać, że on się tym zajmie, a ja się dowiem w swoim czasie. I znów te pieprzone tajemnice - nienawidzę tego. Wole najgorszą prawdę, niż skrywane tajemnice.. A najgorsze co może być - to kłamstwo.
~~
Kolejny dzień zaczyna się tak samo - po usłyszeniu gwizdka wstałam i ruszyłam w stronę stołówki, zjadłam śniadanie, które było o dziwo w miarę jadalne.Potem strażnik zaprowadził mnie do świetlicy, ponieważ nie miałam dzisiaj sesji z psychiatrą. Weszłam przez drzwi prowadzące do pomieszczenia, gdzie od razu zapanowała cisza. Usiadłam na moim swoim stałym miejscu, po czy rozejrzałam się po sali, wszyscy pacjenci momentalnie spuścili wzrok. Hmm.. aż taki strach u nich powoduję? Zauważyłam jedną osoba, która nadal się we mnie wpatrywała. Jak myślicie, kto nią był?
Tak, właśnie tak, był nią Louis. Zauważywszy, że patrzę w Jego stronę uśmiechnął się do mnie, po czym wstał i ruszył do mnie. No do cholery co jest, pierw się do mnie nie odzywa, a tu nagle podchodzi do mnie?
zerknęłam na niego.
-Cześć widzę, że ty też dzisiaj nie masz sesji. Hmm.. ciekawe co się takiego stało, że pani Williams nie może nas przyjąć.-usiadł obok mnie na kanapie.
`Tylko spokojnie, Kate, tylko spokojnie, nie możesz się denerwować.`
Próbowałam udawać, że go nie słyszę.
`Postępuj tak, jak cię uczył Natt. Wdech i wydech.`  -powtarzałam w myślach.
-Coś nie tak? Dlaczego się do mnie nie odzywasz?-nie wytrzymałam i zerknęłam na Niego
-Bo nie mam na to ochoty. Odczep się popaprańcu.-warknęłam.
`Oddychaj, Kate, nie możesz ujawnić co się dzieje z twoimi oczami.`
-Kate, co się dzieje, przecież widzę, że coś się stało!?-powiedział.
W jego oczach można było zauważyć troskę!? Że co!? On się o mnie martwi?
Haha, niezły z Niego aktor.
-Odczep się, jasne! Daj mi spokój, Louis. Nie chcę z Tobą rozmawiać.-wstałam z zamiarem skierowania się w stronę wyjścia ze świetlicy.
Jednak nie było mi to dane, ponieważ ktoś złapał mnie za rękę.
-Puść mnie!-wykrzyczałam.
No i pięknie, straciłam kontrolę.
-Puść mnie, bo stanie się coś złego. Louis zostaw mnie w spokoju. słyszysz!?-lecz on nadal mnie trzymał, po jego twarzy można było widać, że jest zaskoczony moim zachowaniem.
Rozejrzałam się dookoła, strażnicy stali w gotowości, jakby mieli interweniować, wszyscy pacjenci patrzeli na nas z przerażeniem. No i bardzo dobrze, niech wiedza, że nie warto ze mną zadzierać! Louis dalej patrzył na mnie zaskoczony.
-Puść mnie, powiedziałam!-wyrwałam się z Jego uścisku.
Odwróciłam się w Jego stronę i spojrzałam na Niego groźnie.
W całym pomieszczeniu zapadła cisza, wszyscy patrzeli z strachem w oczach co się dalej stanie.
-No i co się tak patrzysz? Rada na przyszłość, nie dotykaj mnie! Zrozumiano!?-znowu wykrzyczałam
-O co ci chodzi, kobieto!? Chciałem tylko porozmawiać. To już nie można z Tobą nawet normalnie rozmawiać? Co się z Tobą dzieje, Kate?
Mam już go dosyć! Dlaczego on musi być taki wkurwiający, uh... Bardziej upierdliwym już chyba nie można być. Teraz to już naprawdę straciłam kontrolę. Mam tylko nadzieje, że moje oczy się nie zmieniły. Nie wiedząc, co we mnie wstąpiło, skoczyłam na Louisa i zaczęłam go okładać, chłopak zasłaniał się jak mógł. Strażnicy, gdy tylko zobaczyli co się dzieje, rzucili się na mnie, jeden wziął, odciągnął mnie od chłopaka, który zszokowany wstał wpatrując się we mnie, zaczęłam się wydzierać po wszystkich w pewnym momencie coś się stało. Gdy wymachiwałam rekami wazon, który stał na parapecie przefrunął przez świetlice i rozbił się o ścianę. Przerażona wpatrywałam się w to, co się stało.. Po chwili poczułam, jak wstrzykują mi środki uspokajające i odpłynęłam...
~~
Obudziłam się w swojej celi, obok mnie siedział mój kochany blondasek i nad czymś myślał. Spojrzał na mnie i widząc, że nie śpię, uśmiechnął się.
-Co się stało?-pytam-Ostatnie co pamiętam, to rozmowa z Louisem. Wkurwił mnie - i to bardzo, ale nie pamiętam, co się dalej działo.
Mam wielką pustkę w głowie, do cholery, co się takiego stało, że musieli mi podać środki uspakajające? Nagle wszystko powróciło, przypomniałam sobie wszystko... Nie wierze.. co we mnie wstąpiło?
-O kurwa, już pamiętam. Muszę go przeprosić, nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło i jeszcze ten wazon.-powiedziałam lekko załamana-Nattan, powiedz mi, to ja.. Ten wazon to moja sprawka..? Że pofrunął przez sale i się rozbił?
-Tak. To kolejna z twoich mocy, Kate.-odpowiedział-Potrafisz przenosić rzeczy, nie dotykając ich. Kate, wiesz o tym, że wszyscy widzieli jak używasz mocy. Na szczęście nie wiedzą, że to twoja zasługa. Jesteś naprawdę silna, i z każdym dniem robisz się silniejsza, musimy jak najszybciej Cię stąd wydostać. Daj mi tydzień i wszystko ci wytłumaczę.. co i jak. Jak tylko się stąd wydostaniemy, dowiesz się wszystkiego.
-To powiedz mi jedno, kiedy się stąd wydostaniemy? Hmm..? Za miesiąc, może dwa? Czy za rok? Nie chce tak długo czekać, dlaczego mi nie powiesz teraz.. Kim jestem, Nattan? Dlaczego ciągle unikasz tego tematu?-zapytałam-Ja tak dalej nie mogę żyć.. Nie wiem kim lub czym jestem, to mnie rozpieprza od środka.. Nie wiem do czego jestem zdolna, jakie jeszcze będę miała moce? Dlaczego akurat mnie to spotkało? Jakby nie ten piekielny dar, nic by się takiego nie wydarzyło.-powoli tracę kontrolę, drugi raz tego dnia.
Co się, do kurwy, ze mną dzieje?
-Tylko spokojnie, Kate, oddychaj, nie możesz się dać zwariować..
-Nattan, jestem w psychiatryku.. Jak mam się nie dać zwariować?-zapytałam-Powiedz mi, moje oczy są czarne, no nie?
-Tak. Dlatego musisz się uspokoić.-jak mi powiedział, tak zrobiłam.
Wzięłam głęboki wdech kilka razy, po czym policzyłam do 10, już bardziej spokojna zamrugałam kilka razy.
-No, już jest okey. A teraz mnie posłuchaj, wydostanę Cię stąd jak najszybciej. I obiecuje Ci, gdy tylko znajdziemy jakąś kryjówkę, wszystko powiem, odpowiem na każde twoje pytanie, tylko daj mi trochę czasu, okey? Zaufaj mi.. czy ja Cię kiedykolwiek zawiodłem?
-Nie, nie zawiodłeś. Ufam ci, Natt, nie zepsuj tego. A teraz wybacz, muszę przeprosić Louisa.-powiedziałam, i z zamiarem wyjścia, udałam się do drzwi prowadzących na korytarz.
-Prosiłem Cię, żebyś się do niego nie zbliżała-usłyszałam głos Nattan'a-To przez niego to wszystko się dzisiaj stało.
spuścił wzrok na swoją porcje posiłku
-To on do mnie podszedł, mówiłam mu, żeby trzymał się ode mnie z daleka, lecz widzisz, że to nie skutkuje.-odpowiedziałam-Ale muszę go przeprosić za to, że się na Niego dzisiaj rzuciłam, powiem mu, żeby się do mnie nie zbliżał, choć na pewno tego nie zrobi po tym co się stało... Nie zabronisz mi go przecież tylko przeprosić? Jestem już pełnoletnia i mogę decydować o sobie, więc teraz Cie przepraszam, ale idę na stołówkę - pewnie właśnie teraz tam będzie, ponieważ jest pora lunchu.
Wyszłam i udałam się w stronę stołówki. Weszłam i wzrok wszystkich obecnych skierował się na mnie, strażnicy stanęli w gotowości,
gdybym znowu coś odpierdzieliła. Rozejrzałam się po sali, zobaczyłam Go siedzącego w stoliku pod ścianą. Gdy tylko zorientował się, że na Niego patrzę, spuścił wzrok na swoja porcje posiłku.
Zaczął się nim bawić, byle tylko nie patrzeć mi w oczy. Ruszyłam w Jego stronę.


~~♥~~ 
 Jestem z 3 rozdziałem, znowu przed czasem. Chyba jednak nie będę wyznaczać terminów pojawienia się rozdziałów. W każdym tygodniu pojawi się jeden rozdział.. I tyle. Dziękuję Wam za naprawdę miłe komentarze, nawet nie wiecie jak motywują. Naprawdę nie sadziłam, że będzie takie zainteresowanie, naprawdę jestem zadziwiona. Rozdział dedykuje mojej najlepsze Beacie,  gdyż, iż, ponieważ jest jedna z pierwszych osób, które zaczęły czytać "If I Could Fly''. A teraz wracając do rozdziału..  Jak myślicie, co się dalej stanie? Czy Louis da spokój Kate? Czy znowu ją zdenerwuje? Kim naprawdę jest Kate?  Wszystkiego dowiecie się czytając kolejne rozdziały "If I Could Fly".
Komentujcie dalej, nawet nie wiecie jak to motywuje.

Pozdrawiam
Nikt Ważny
Już wiecie o kogo chodzi, więc nie muszę się podpisywać imieniem :P

wtorek, 22 grudnia 2015

Rozdział 1

"Kochać to niszczyć, a być kochanym to zostać zniszczonym"

Muzyka

Usłyszałam dźwięk gwizdka roznoszący się po korytarzu, co oznaczało, że czas wstawać. Wstałam i podeszłam do drzwi, które w tym samym czasie się otworzyły. Wyszłam i skierowałam się w stronę stołówki na śniadanie. Przy wejściu pod ścianą jak co dzień ustawiali się strażnicy, by w nagłej sytuacji zainterweniować. Poszłam z tacką po "śniadanie", a raczej wodnista papkę, która miała służyć jako jajecznica. Usiadłam jak zwykle sama. Nikt nawet na mnie nie spojrzał, z niewiadomych przyczyn wszyscy się mnie boją. Przecież WCALE nie dałam im do tego powodu. Czujecie ten sarkazm?
Lena Headey as Margaret Williams
-Fuu, dzisiaj znowu jajecznica..-nagle pojawił się Natt-Czemu nie mogą tu podawać czegoś jadalnego?
- Natt, ty tego nie musisz jeść, więc siedź cicho, jasne?-prychnęłam.
-Nie mów mi, że zamierzasz to jeść..?-zaśmiał się
-Bardzo śmieszne. Fuj, nie.-uśmiechnęłam się do Niego.
Po śniadaniu miałam iść na terapie z psychiatrą. Strażnik zaprowadził mnie pod gabinet pani Margaret Williams. Po sesji miałam czas wolny, strażnik wiec zaprowadził mnie na świetlicę, gdzie usiadłam na swoje stałe miejsce. Wszyscy bali się na mnie spojrzeć, a co dopiero obok mnie usiąść, dlatego siedziałam w kącie na "mojej" kanapie (mojej, ponieważ nikt inny tam nie siadał). Siedziałam i bawiłam się palcami, nagle drzwi do świetlicy się otworzyły i do środka wszedł ON - chłopak o brązowych włosach i niebieskich oczach. Rozglądał się po pomieszczeniu, aż spojrzał na mnie, uśmiechnął się po nosem i ruszył w moja stronę. Usiadł obok mnie, wszyscy zamarli, było widać przerażenie na ich twarzach. Zaskoczona i lekko zdenerwowana odwróciłam się w kierunku chłopaka;
-Cześć!-odezwał się do mnie.
Jeszcze bardziej zaskoczona usiadłam przodem do niego. Kontynuował;
-Jestem Louis, a ty?-wyciągnął w moim kierunku dłoń
-Czy ty właśnie się do mnie odezwałeś?-zapytałam.
Popatrzyłam na Jego dłoń. On chyba jednak zrozumiał, że nie zamierzam się mu przedstawić, więc lekko zmieszany cofnął rękę. Nagle obok pojawił się Natt.
-Kto to?-zapytał.  
`Zamknij się nie będę z Tobą rozmawiała przy NIM!` -odpowiedziałam Mu w myślach, wiem że mnie usłyszy, ponieważ nie raz tak ze sobą rozmawialiśmy.
Odkryłam, że mogę usłyszeć czyjeś myśli, a nawet przemówić do kogoś w myślach jakieś 3 lata temu. Głównie komunikuję się tak z Natt'em, ale czasami, jak mi się nudzi, to robię tak przypadkowemu pacjentowi . Ale wracając, wpatrywałam się w Louis'a czekając na odpowiedź.
-Ymm.. No tak, czy to źle?-lekko zmieszamy popatrzył na mnie
-Jak myślisz, dlaczego wszyscy patrzą na nas z przerażeniem? Hmm.. Wszyscy się mnie tu boją i maja swoje powody. Jestem niebezpieczna, więc lepiej trzymaj się z daleka. Wiem, że jesteś tutaj nowy, wiec tylko Cię ostrzegam, okej?-powiedziałam dość łagodnie jak na mnie.
Ten wpatrywał się we mnie z zaskoczeniem.
-Nie wierze, żeby taka dziewczyna jak Ty, była niebezpieczna-odpowiedział
-Hmm.. to się mylisz.-wstałam i odeszłam, jednak zatrzymał mnie jego głos
-Za co siedzisz?-zapytał
-Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy, nie powinno Cię to obchodzić. - zdenerwowałam się.
Louis
Jednak nie powiem zaintrygował mnie ten cały Louis. Jest przystojny, ale też strasznie upierdliwy.
-Dlaczego taka jesteś?-zapytał
-Mam swoje powody, a teraz daj mi spokój!- prychnęłam.
Właśnie miałam zamiar odejść i wrócić do swojej celi.
-Nadal nie wiem, jak masz na imię-można było usłyszeć rozbawienie w jego głosie-Odpowiesz mi?
- Zawsze byłeś taki upierdliwy, czy tylko udajesz?-zapytałam retorycznie-Kate.-odeszłam.
Weszłam do celi, a obok od razu pojawił się Natt. Usiadł na moim łóżku i czekał na wyjaśnienia.
-Co?-zapytałam.
-Powiesz mi, kto to był i czego chciał?-zapytał
-Sama nie wiem, jakiś nowy i akurat się dopierdolił do mnie, ugh... Coś z nim jest nie tak, tylko nie mam pojęcia co.. Normalny człowiek nawet by do mnie nie podszedł, a co dopiero się odezwać. A on od razu obok mnie usiadł i się przedstawił, nie zniechęcało go to, że byłam dla Niego wredna i oschła.-powiedziałam.
-Uważaj na Niego, też mi coś w Nim nie pasuje. Spróbuje się czegoś dowiedzieć, ale póki co staraj się z Nim nie rozmawiać. Dobrze?- zapytał
-Obiecuję.-odpowiedziałam i po chwili Nattan zniknął.
Coś z tym całym Louisem jest nie tak, tylko co? Wiem, że obiecałam Natt'owi się do Niego nie zbliżać, lecz coś mnie do tego chłopaka ciągnie. Hmm kto wie, może pomoże mi się stąd wydostać? Wiem jedno, póki co nic o nim nie wiem, poczekam aż Nattan zdobędzie jakieś informacje na temat tego człowieka. Postaram się Go unikać, ale także obserwować, żeby dowiedzieć się jak najwięcej, w końcu blondyn nie zabronił mi patrzeć na Louis'a, czy jak mu tam. Moje przemyślenia przerwał strażnik, który powiadomił mnie, że pora na lunch. Wstałam i ruszyłam po raz drugi tego dnia na stołówkę. Uhg... znowu te wstrętne jedzenie, jak na to wszystko patrzę, mam ochotę zwymiotować. Dlaczego nie mogą podawać tutaj normalnego jedzenia? Siedziałam i grzebałam w swojej porcji , aż krzesło obok mnie się odsunęło. Spojrzałam, kto jest na tyle głupi, żeby przy mnie siadać, no mogłam się spodziewać, że to ten pajac. Yghh... jeszcze Jego brakowało.
-Czego chcesz?-zapytałam zirytowana.
-To już nie mogę sobie usiąść i zjeść obiadu?-zapytał
-Po pierwsze - dlaczego akurat usiadłeś obok mnie, jest tyle wolnego miejsca, a ja zawsze siedzę sama, po drugie - masz zamiar to świństwo jeść?-dodałam lekko rozbawiona
-Chyba nie może być takie złe, co?-nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem-Co? Z czego się śmiejesz?
-No proszę bardzo, skosztuj.-śmiałam się.
Chłopak popatrzył na swoją porcje i niepewnie wziął widelec do ust, po chwili wszystko wypluł z powrotem na talerz, a ja jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać.
-Dobra, z tym masz rację, okropne.. blee.. tego nie da się jeść.-skrzywił się-Jak ty tu tyle wytrzymałaś?
-Ma się swoje sposoby.-zaśmiałam się.
`Co ty robisz? Miałaś z nim nie gadać!` Odezwał się głos Natt'a w mojej głowie.
`Sam do mnie podszedł.`
-Wiesz, ja już chyba pójdę.-powiedziałam, po czym wstałam i jak najszybciej wyszłam.
Szłam korytarzem, a po chwili pojawił się Natt. Nie odezwał się do mnie słowem, dopóki nie weszłam do mojej celi.
-Kate, mówiłem Ci, żebyś z Nim nie rozmawiała.-odezwał się lekko wkurwiony.-On nie jest zwykłym człowiekiem, rozumiesz!?-miarka się przebrała
-O co Ci kurwa chodzi, Natt? To nie ja do niego podeszłam, nie ja go zawołałam, i nie ja zaczęłam rozmowę, nie rozumiesz co się do Ciebie mówi? Sam podszedł, usiadł, powiedziałam mu, żeby się odpierdolił, ale jak widzisz jest upierdliwy. Wiec nie miej do mnie pretensji, jasne?!-naprawdę mnie wkurwił.
Nattan w pewnym momencie stał zaskoczony. O co mu kurde chodzi, no pierw na mnie się drze, a teraz...
-Kate, uspokój się, proszę.- odpowiedział łagodnie patrząc na mnie trochę wystraszony
-Co się tak patrzysz? Mam coś na twarzy czy co? Pierw się po mnie kurwa drzesz, a teraz mówisz, że mam się uspokoić? Śmieszny jesteś, wiesz!?-powiedziałam, czułam że coś się ze mną dzieje.
Jeszcze nigdy nie czułam takich emocji, jak teraz.
-Kate, twoje oczy..-powiedział przerażony.
Oczy Kate
On - demon i przerażony? Naprawdę dziwne.
-Co? Coś nie tak z nimi?-zapytałam już trochę łagodniej.
Zdezorientowana poszłam zobaczyć w lustrze, co jest nie tak z moimi oczami. To co zobaczyłam przeraziło mnie, i to bardzo. Moje oczy były całe czarne, nie tylko źrenice i tęczówki, ale całe CZARNE. Kilkakrotnie głęboko wzięłam oddech, po czy zamrugałam i uspokojona wejrzałam do lustra, oczy były normalne.
-Natt, co to było?-zapytałam przestraszona-Nattan, wytłumacz mi, co się właśnie stało.. Proszę Cię..- powiedziałam na skraju płaczu
-Kate, nie wolno Ci o tym nikomu mówić. Musisz uważać, by się nie denerwować. Rozumiesz? Nikt nie może się o tym dowiedzieć, okey?-potrząsnął mną.
Widziałam przerażenie również w Jego oczach. Czego On się może bać?
-Powiesz mi co się ze mną dzieje?-zapytałam.
On tylko popatrzył na mnie ze smutkiem i współczuciem(?).
-Kurwa mać, Nattan, odpowiedz!-wykrzyczałam
-Przepraszam, Kate, ale na razie nie mogę. Dowiesz się w swoim czasie. Już niedługo, obiecuję!-odpowiedział-I jeszcze jedno, nie zbliżaj się do Louisa, okey?-poprosił
-Dlaczego nikt się o tym nie może dowiedzieć?-zapytałam-Dlaczego Lou się nie może dowiedzieć?
-Ponieważ..-zastanawiał się pewnie czy mi powiedzieć-Ponieważ Cię zabiją, rozumiesz? Zawsze Ci mówiłem, że jesteś wyjątkowa, teraz ta Twoja wyjątkowość się zaczęła rozwijać. Będziesz teraz odkrywać coraz to więcej darów, musimy Cię stąd wydostać, żebyś mogła je opanować. Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie, obiecuję. Pamiętaj, wystarczy, że o mnie pomyślisz, a ja się pojawię. W razie niebezpieczeństwa zawsze Cię obronie, pamiętaj. A teraz wybacz, ale muszę coś załatwić.
Powiedział, podszedł do mnie i pocałował w czoło. Po czym zniknął, zostawiając mnie z moimi myślami.
Co się ze mną do cholery jasnej dzieje? Albo raczej kim lub czym jestem? Wiem jedno, muszę się stad jak najszybciej wydostać i coś czuję, że Louis mi w tym pomoże. Tylko muszę być ostrożna, by nie pokazać moich umiejętności.
Zmęczona po dzisiejszym dniu - zasnęłam.



~~♥~~
No i mamy pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że się Wam podobał. Dziękuje Wam wszystkim za te wszystkie miłe komentarze i tyle wyświetleń, nawet nie wiecie jak mi się mordka cieszyła i zresztą nadal cieszy! Szczerze bałam się zacząć cokolwiek pisać, ponieważ myślałam, że nikt tego nie będzie czytał, ponieważ będzie głupie i tandetne. Chciałabym też podziękować mojej najwspanialszej Dorocie za to, że mnie wspiera i że pomaga mi z prowadzeniem bloga. Ten rozdział dedykuje Tobie kochana. 
Życzę Wam wszystkim Wesołych świąt. Do następnego (03,01,16r. tj. sobota). Pozdrawiam także kumpele z klasy Martę, Tobie również dedykuje rozdział wariatko :P
Chciałabym jeszcze przekazać, że opowiadanie również będzie na Wattpadzie serdecznie zapraszam:
Informuję, że zostały stworzone dwie nowe strony;
SPAM - tam możecie wklejać swoje blogi
INFORMOWANI - dajcie swoje namiary, jeśli chcecie być informowani o nowych postach
znajdziecie je w MENU! ♥
  Pozdrawiam 
Nikt Ważny:)
(Żanecia) 
+Dorota Wieczorek - też pozdrawiam XD
(still-the-one-ff.blogspot.com)



sobota, 12 grudnia 2015

Prolog

,,Sarkazm jest dla ludzi pozbawionych wyobraźni"


Zawsze byłam inna niż wszyscy, przez to byłam pośmiewiskiem wśród rówieśników. Wszystko przez ten piekielny dar. Zastanawiacie się pewnie o co mi chodzi? Od zawsze widziałam rzeczy, których inni nie mogli zobaczyć. Lecz nigdy bym się nie spodziewała, że to dopiero namiastka moich możliwości, ale wszystko w swoim czasie.
W wieku 5 lat pierwszy raz Go widziałam. Pytacie kogo? Chodzi o chłopca w blond włosach i złotych oczach. Kim on jest?
Jest nadnaturalna istotą - demonem. Dzięki Nattan'owi odkryłam kim naprawdę jestem, znalazłam w nim przyjaciela, którego nigdy nie miałam.

Retrospekcja
-Kim jesteś?- zapytałam
-Kimś, komu możesz zaufać.-odpowiedział złotooki chłopiec.  Był mniej więcej w moim wieku.
-Dlaczego ja cie tylko widzę?-w końcu zapytałam.  Męczyło mnie to od dłuższego czasu.
-Ponieważ nie jestem człowiekiem, a Ty jesteś po prostu wyjątkowa. Widzisz, rzeczy, istoty, których inni nie mogą zobaczyć.-odpowiedział.-Nie bój się możesz mi zaufać.

Tak właśnie zaczęła się moja przyjaźń (w każdym razie głębsza relacja) miedzy mną, a Natt'em.
Minęło 5 lat a ja nadal go widziałam.

-Kate, chodź na obiad!- zawołała mnie mama
-Mamo, może też Natt przyjść?-spytałam się
-Kate, słonko, kiedy zrozumiesz, że Natt nie istnieje. Wyobraziłaś Go sobie kochanie.- Jak zawsze mi nie wierzy. Odkąd skończyłam 8 lat, mówi, że jestem już za duża na wymyślonych przyjaciół. Nie chce mi uwierzyć, że Natt istnieje i jest kim jest.
- Mamo, ale on istnieje naprawdę! Dlaczego mi nie wierzycie!?-wykrzyczałam jej prosto w twarz. 
Tak bardzo chce mi się płakać, ale nie, nie pokażę jej, że jestem słaba. Natt zawsze mi powtarza, żebym przy nikim nie płakała, ponieważ to oznaka słabości, i osoba, przez która płaczę, ma satysfakcje, że dzięki niej jestem słaba. Od tamtej chwili nie płacze przy nikim - nawet przy mamie.
-Nie krzycz na mnie! W tej chwili idź do łazienki, umyj ręce i przyjdź na obiad-odpowiedziała zła
- Nienawidzę was! Dlaczego mi nie możecie uwierzyć, jesteś okropna wszyscy jesteście okropni!-wykrzyczałam i poszłam do swojego pokoju, zamykając się w nim.

Od tamtej pory zaczęłam się buntować przeciwko wszystkim. Rodzice nie dawali sobie ze mną rady. Zaczęłam imprezować, wracać po nocach, uciekałam z domu, łamałam prawo, co doprowadziło, że musieli mnie odbierać z komisariatu. Zawsze przy mnie był mój Nattan, On nigdy mnie nie opuścił, choć nie zawsze podobało mu się co wyprawiam. Pewnego dnia mama nie wiedząc co począć, zaprowadziła mnie do psychologa, miałam wtedy 15 lat.

Judy Brown
-No choć już!-próbowała wyciągnąć mnie z domu od 5 minut, ale ja nie będę chodzić na jakieś pojebane terapie. 
I tak mi nic nie pomagają, nikt mi nie może mi pomóc. Niech się ode mnie odpierdolą.
-Kate, albo w tej chwili wyjdziesz z pokoju, albo zawołam tatę i siła zaciągnie Cię do samochodu.
-Dobra już idę-odpowiedziałam lekko poirytowana.
Niech oni dadzą mi spokój!
Po 10 minutach siedziałam w gabinecie pani Brown. Uhhh... jak ja tej starej baby nienawidzę.
- Witaj Kate. Jak się czujesz?-zapytała się mnie
-Hmm.. jak zawsze.
-Dzień dobry pani Carter.-zwróciła się do mojej mamy-Niech Ją Pani odbierze za godzinę, teraz może Pani nas zostawić same.
- Do widzenia, pani Brown. Zachowuj się Kate.-powiedziała moje rodzicielka i wyszła. 
Gdy tylko drzwi się zamknęły, wstałam i podeszłam w stronę tej starej jędzy.
- Niech się Pani nie wysila, nie mam zamiaru z Panią rozmawiać na temat tego co mi jest, jasne? Nie mam zamiaru być dla Pani miła, tylko dlatego, że moja matka mi karze. Nic mi do kurwy nie jest, wiec nie rozumiem, dlaczego poleciłaś mojej matce mnie tu przyprowadzić? Daruj sobie jakiekolwiek uwagi co do mojego zachowania-warknęłam, a ona najzwyczajniej w świecie patrzyła mi się prosto w oczy, po czym wstała, zrównując się ze mną.
- O ile wiem to nie jesteśmy na ty,-odpowiedziała surowo-Znam taki typ jak ty. Lepiej uważaj, bo jeden telefon i zamknę Cię w zakładzie dla trudnej młodzieży. A teraz siadaj, porozmawiamy-powiedziała patrząc mi w oczy
- Nie będziesz mi mówić co mam robić, jasne? Wcale się nie boje jakiegoś pojebanego zakładu, rozumiesz? Jestem po prostu inna od wszystkich i nikt mi nie pomoże, a tym bardziej taka suka jak ty.
- W jakim sensie inna?-zapytała.
- Oh..-wywróciłam wzrokiem-Widzę rzeczy, o których Ci się nie śniło. Potrafię wiele rzeczy, których nawet nie chcesz oglądać. Jestem niebezpieczna, więc lepiej ze mną nie zadzieraj.-odpowiedziałam, po czym usiadłam z powrotem na miejsce. 
Judy zanotowała coś na kartce po czym rzekła;
-Mam założenie, że masz mocna schizofrenie, przepiszę ci leki i dam skierowanie do dobrego psychiatry, który przeprowadzi potrzebne badania, żeby to stwierdzić.

Tabletki nic mi nie pomagały, a psychiatra postanowił zamknąć mnie do ośrodka, gdzie mieli mnie wyleczyć. I tak właśnie trafiłam tutaj - do Breathill Lumeum Hospital. Szpital dla psychiczno - chorych. Szpital dla wszystkich tych ludzi, których spotkałam - dla ludzi takich jak ja. Minęły 4 lata odkąd tu jestem.
Aktualnie mam 19 lat i jestem Kate Carter - Wariatka z schizofrenią.
Oto moja historia

~~♥~~
Witam przybywam z prologiem. Pierwszy rozdział pojawi się 23 grudnia i od tamtej pory bd pojawiać się co tydzień w piątek lub sobotę. Będę wdzięczna, jeśli pojawią się komentarze z opinia czy jak na razie sie podoba.
To pierwsze moje opowiadanie i liczę na to, że wam się spodoba.


Pozdrawiam,
Nikt Ważny.
(ŻANETA).






piątek, 4 grudnia 2015

Bohaterowie



Lily Collins as Kate Carter


Jamie Campbell Bower as Nattan Davis


Louis Tomlinson as Louis Tomlinson


Bohaterowie drugoplanowi:


Niall Horan as Niall Horan


Liam Payne as Liam Payne


Harry Styles as Harry Styles


Zayn Malik as Zayn Malik

~~♥~~

Tak więc mamy najważniejszych bohaterów. 
Gdyby ktoś nowy się pojawił zawsze na końcu rozdziału
 pod notką będzie przedstawiony. 
 Prolog pojawi się jak najszybciej  na ile pozwoli mi czas 
Pozdrawiam:D

czwartek, 3 grudnia 2015

Witam

Cześć!

Pewnie i tak nie nikt nie będzie czytał bloga, ale co mi tam.
Postanowiłam  spróbować swoich sił w pisaniu opowiadania.
 Przeczytałam setki najróżniejszych opowiadań i pomyślałam 
czemu by nie spróbować samemu coś napisać. 
Może opowiem coś o sobie:
Jestem Żaneta, 17 lat, lubię tańczyć, śpiewać, gotować
Kocham czytać książki potrafię czytać godzinami. 

No wystarczy zapraszam na zapoznanie się z bohaterami,
post pojawi się w najbliższym czasie.


Pozdrawiam :D